Pozostałe dni podróży minęły Williamowi, Blanche i Elbereth dość spokojnie i nudno. Pomiędzy Williamem, a Elbereth panowała dość dziwna atmosfera uprzejmości i wzajemnego szacunku jak gdyby sytuacja w kajucie nie miała nigdy miejsca. Pozostali ludzie na statku śmiali się, grali w karty z radością oczekując powrotu do domu. Ostatniego dnia podróży, gdy William właśnie się ubierał usłyszał głos Belicho zza drzwi. - William! Widać już brzeg, niedługo dopłyniemy. Lord Białego Portu odczuł ogromną radość i ulgę z tego powodu. Otworzył drzwi i wraz z przyjacielem poszli do kajuty Elbereth gdzie przebywały siostry. Te również były zadowolone z wieści, widocznie podobnie jak William były zmęczone przeciągającą się podróżą. Wspólnie wyszli na pokład i stanęli przy burtach by móc podziwiać widok zatoki. Stopniowo wpływali coraz głębiej, po prawej i lewej stronie widzieli brzegi najeżone wioskami rybackimi, coraz częściej mijali też rybackie łodzie, czasami widywali też płynące w stronę portu lub z niego wracające statki kupieckie. Już w tym momencie William zauważył, że wieści o jego działaniach rozniosły się wśród kupców zwiększając ich zainteresowanie jego włościami. Powoli w ich oczach rósł Biały Port. Miasto leżało na niedużym wzgórzu przy ujściu Białego Noża, a w jego centralnym punkcie na najwyżej położonym obszarze stał Nowy Zamek. Pogoda była wspaniała, ciepłe promienie słońca oświetlały wieże zamku i portowe nabrzeże, sama twierdza wyglądała dość nietypowo jak na wyobrażenia o Północy. Bliżej jej było do bogatych i eleganckich zamków Reach położonych na żyznych równinach łączących piękno z praktycznością niż do przysadzistych twierdz z grubymi murami znanymi na Północy. W końcu jednak po wielu dłużących się okropnie chwilach statek zaczął cumować w porcie. Już z daleka dostrzeżono banderę okrętu Williama, tak więc czekała już na nich niemała grupa ludzi.
Marynarze zarzucili liny i wysunęli trap. William zaoferował swoją rękę Blanche, a Belicho postąpił tak samo z Elbereth. Dwie pary zeszły z pokładu na ląd. W czekającej na nich grupie powitalnej znalazł się zarządca Tyrek, rycerze wraz z damami dworu, kilku członków rady miejskiej i kilku służących. Gdy William, Blanche, Elbereth i Belicho stali już przed nimi cała grupa przyklęknęła na jedno kolano. Tyrek odezwał się pierwszy. - Lordzie Williamie, cieszymy się z Twojego powrotu, a również z radością witamy szlachetnych gości, którzy przybyli wraz z Tobą. Jesteśmy na Twoje rozkazy. William uśmiechnął się szczerze wyraźnie zadowolony z powrotu do domu. Na słowa wiernego sługi odpowiedział. - Powstańcie! Dobrze jest wrócić do domu. Tyreku, z powodu obecności naszych wspaniałych gości chciałbym wyprawić dzisiejszego wieczora ucztę na zamku. Wszyscy tu obecni są zaproszeni. Poślij oczywiście po pozostałych gości. W trakcie uczty będę chciał ogłosić dwie istotne rzeczy. Na razie jednak przyprowadźcie konie. Gościmy córki Riverrun i chciałbym pokazać im Biały Port. Wszelkimi pozostałymi sprawami zajmiemy się od jutra. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie.
Po chwili przyprowadzono konie i William, Blanche, Elbereth, Belicho oraz kilku gwardzistów ruszyli z wolna po nabrzeżu. Po kilkunastu minutach opuścili obszar starego portu i wjechali na teren budowy drugiego, większego i nowszego. Blisko brzegu budowano też spory gmach. Czuć tu było świeżym drewnem i środkami do jego impregnacji, co tworzyło niesamowitą mieszankę w połączeniu z zapachem morskiej soli. Wszędzie kręcili się robotnicy noszący bale, deski, gwoździe, narzędzia i inne przybory potrzebne do budowy. Morze zaś pozostawało spokojne co sprzyjało postępowi prac. Wkrótce dojechali do szkieletu powstającego budynku. William zatrzymał się i wyjaśnił. - To obszar nowego portu. Ma być przystosowany do większych jednostek. Po za tym rozwój handlu wymaga coraz większej przestrzeni. Ten budynek to druga stocznia. Chcę rozwinąć przemysł szkutniczy w Białym Porcie wiążąc spore nadzieje z pewnym projektem. W sumie skoro o nim wspominam. Powinny być już widoczne pierwsze jego efekty. Zaraz pojedziemy zobaczyć jak wyglądają. Pokręcili się jeszcze przez chwilę po obszarze budowy jednak na razie nie było tu zbyt wiele do oglądania, więc szybko opuścili to miejsce kierując się do stoczni w starym porcie.
Gdy tam dojechali zsiedli z koni i weszli do środka. Ponownie w ich nozdrza uderzył zapach drewna. Gdy ominęli przedsionek i inne pokoje oraz pilnujących budynku strażników dotarli do hali gdzie trwały prace nad projektem Williama. Pierwszy z zamówionych przez niego okrętów był już prawie gotowy. Był większy od galery. Dwie wieże umieszczone z przodu i tyłu okrętu stanowiły dobre punkty strzeleckie. Żagle były spore i sprawiały wrażenie iż statek mimo rozmiarów nie straci na szybkości. Okręt prezentował się wspaniale i William stał oniemiały z zachwytu. Jego projekt wypadł lepiej niż myślał i nie mógł się doczekać aż zobaczy okręt w pełnej chwale pośród morskich fal. Jednak na to trzeba było jeszcze poczekać. Z zamyślenia wyrwał go Matt, który usłyszawszy, że Lord przybył zjawił się tak szybko jak pozwalała mu na to nie do końca sprawna noga. Wykonał coś co niektórzy mogliby nazwać ukłonem i rzekł. - Witaj Panie! Witajcie mmm... Panie. To zaszczyt móc Was tutaj gościć. Prace idą bardzo hmm... pomyślnie. Mieliśmy kilka problemów, ale udało nam się je rozwiązać. Lada dzień chcemy zwodować pierwszy okręt. Oczywiście za Twoim pozwoleniem Panie. Kolejne powinny być budowane szybciej jako, że sam plan jest już opracowany. Taak, to bardzo ciekawy projekt, sam jestem zaskoczony wynikami. Pozwólcie, że Was oprowadzę William wraz z siostrami i Mattem obeszli cały statek dookoła, weszli na pokład i przekonali się o rozmiarach i rozmachu projektu. Jednak stocznia była tylko jedną z wielu atrakcji przewidzianą na ten dzień i choć niechętnie William zabrał siostry, wiedząc też, że prawdopodobnie nie są tak zafascynowane tym projektem jak on sam.
Następnie postanowił pokazać im coś trochę dla nich ciekawszego, mianowicie dwa sąsiadujące targi. Targ Morski i Targ Kontynentalny. Na Targu Morskim można było dostać ryby, owoce morza oraz wszelkie towary z Essos i innych części świata. Natomiast Targ Kontynentalny oferował dobra z Westeros w tym głównie z Północy. Targ Morski ominęli dość szybko. William wiedział, że już pewnie niejednokrotnie siostry miały styczność z towarami z dalekich krain, zresztą było jeszcze wiele dni na podziwianie tych towarów. Lord Białego Portu chciał pochwalić się wyrobami pochodzącymi z jego miasta. Wiele kramów oferowało piękne dzieła sztuki snycerskiej, piwa i miody wytwarzane w Białym Porcie i innych regionach Północy, wiele drobnych przedmiotów, broń, pancerze, sól, żywność... Jednak Williama najbardziej interesowały dzieła jubilerskie. Na Północy nie wydobywano za wiele złota jednak funkcjonowało kilka kopalń srebra i właśnie Biały Port znany był z jego przetwarzania. Dodatkowo chętnie korzystano z dobra jakim był bursztyn wyrzucany przez niespokojne fale północnych wód. Przy jednym takim stoisku William zatrzymał się na dłużej wybierając dla Blanche piękny naszyjnik z bursztynami oprawionymi w srebro, a dla Elbereth nieco skromniejszą lecz również piękną bransoletę tego samego typu. Bursztyn pięknie komponował się z ognistymi włosami sióstr i miał nadzieję, że prezenty przypadną im do gustu.
Kolejnym punktem wycieczki były ulice związane z rzemiosłem. William opisał krótko podczas przejazdów ulice Stolarską, Żelazną, Browarniczą. Opisując zakłady tam funkcjonujące oraz towary i słynnych mistrzów je produkujących. Zaproponował, że mogą je zwiedzić w kolejnych dniach tym bardziej, że obecnie pracowały pełną parą. Dojechali w końcu do północnych rubieży miasta gdzie właśnie trwały pracy nad budową murów. William nigdzie nie widział Breda, co jednak nie dziwiło go gdyż, obszar budowy był spory, a mistrz cechu ciągle jeździł pomiędzy newralgicznymi punktami aby stale doglądać przebiegu prac. Opowiedział trochę o swoim pomyśle na kształt miejskich murów oraz o powodach ich rozbudowy. Widać było, że pozostawiono sporo przestrzeni na rozbudowę miasta.
Następnie skierowali się w stronę Nowego Zamku. William jeszcze opowiadał po drodze o atrakcjach Białego Portu, o słynnych karczmach i szynkach oraz przedstawieniach i świętach mających cyklicznie miejsce w mieście. Kilkukrotnie minęli też wozy wyjeżdżające w stronę powstających osad lub przywożące towary od Lorda Starka. Korzystając i z tych okazji opowiedział również o nowo powstających wioskach i planie na wzbogacenie włości. Gdy skończył opowiadać byli już przed bramą Nowego Zamku.
Wjechali na dziedziniec, William postanowił krótko oprowadzić siostry po zamku zanim udadzą się odświeżyć.. Pierwszym punktem był Boży Gaj, który może swoją wielkością nie dorównywał temu z Winterfell jednak ciągle był całkiem spory. W jednym miejscu znajdowało się gorące źródło, a obok niego stała mała chatka nieco zaburzając swoim istnieniem dzikość tego miejsca. William wytłumaczył, ze domek zimą jest ogrzewany tak by po kąpieli w źródle można było się w niej osuszyć i przebrać. Ponadto było w niej tez pomieszczenie, w którym rozgrzane kamienie polewano wodą, dzięki czemu człowiek mógł się przyjemnie wygrzać się w oparach. Chatkę tę zbudowali jego przodkowie, wierzący w siedmiu, przez co nie mieli aż tak dużego poszanowania dla kultu starych bogów i bożych gajów. William jednak mimo zwrócenia się ku Starym Bogom nie zniszczył jej doceniając korzystne walory tego miejsca. Następnie oprowadził też siostry po rozmaitych zakamarkach, opisał rośliny, których część występowała tylko na Północy, a również wspomniał o zwierzętach zamieszkujących gaj. William widział już lekkie znużenie na twarzach sióstr, więc powędrowali do zamku. Pokazał im jeszcze pokój map gdzie poza licznymi powieszonymi na ścianach i pochowanymi w tubach mapami stał też wykonany na zlecenie Williama stół, który wiernie odwzorowywał Północ. Will z dumą zaprezentował dzieło stolarzy z jego miasta i zaprosił siostry do korzystania z tego pokoju w miarę ich potrzeb. Następnie wskazał też drogę do septu w razie gdyby odczuły potrzeby natury religijnej oraz nakazał sługom zaprowadzić je do komnat. Polecił Tyrekowi również przydzielić siostrom po osobistej służącej na stałe. Sam też udał się do swojej komnaty, gdzie odświeżył się przed wieczornymi uroczystościami.
Po jakieś godzinie wszyscy zebrali się w wielkiej sali, na której środku stał bogato zastawiony stół uginający się zarówno pod przysmakami z Północy jak i Południa. Można było znaleźć zarówno wina z Arbour i Dorne jak i miody z Północy, piwa wszelkiego rodzaju, ryby, mięsiwa, warzywa oraz dodatki. Przybyły w praktyce wszystkie ważne osobistości z Białego Portu oraz te, które zdążyły dojechać z okolicznych terenów. Blanche posadzono po prawej stronie Williama, a Elbereth po lewej. Obok Blanche siedział Belicho, a obok Elberth jeden ze znaczniejszych rycerzy dworu. William wstał, a w sali zapadła cisza. Przemówił. - Chciałbym ogłosić dwie ważne kwestie. Po pierwsze i najważniejsze. Lady Blanche Tully została moją żoną i nosi już nazwisko Manderly. Pobraliśmy się w Królewskiej Przystani. Niestety ceremonia odbyła się tam w wielu powodów, ta uczta ma być uświetnieniem tego wydarzenia, tutaj na Północy. W ramach przysięgi swej wierności ofiaruję Ci Blanche ten oto pierścień od wieków należący do kobiet z naszej rodziny. Oby zawsze Ci przypominał o naszych pięknych tradycjach oraz mojej wierności. Obietnica została złożona, a tę składam z wielką przyjemnością i dumą. Nie mogłem wyobrazić sobie lepszej małżonki. Po tych słowach na sali rozległy się oklaski i wiwaty. Obecni byli bardzo zadowoleni z powodu ślubu swojego seniora. Dawało to nadzieję na przedłużenie rodu skurczonego w tak tragicznych okolicznościach. W tym czasie William nasunął pierścień na palec Blanche. Pocałował ją też i uśmiechnął się porozumiewawczo, wiedział że Blanche nie lubiła tego typu oficjalnych przyjęć jednak musiał niestety spełnić obowiązek wobec poddanych. Gdy aplauz się skończył, a wszelkie gratulacje zostały złożone nadszedł czas na drugą nowinę. - Drugą nowiną jest powołanie Białych Płaszczy, na ich czele stanie Belicho, a zastępcą będzie Lars. Zastąpią one starą miejską gwardię, zostaną wzmocnione pod względem liczebności oraz obejmą ochroną włości Białego Portu. Belicho zdecydowanie zasłużył na ten zaszczyt, jest moim najlepszym człowiekiem i bez niego nie dotrwałbym do tego dnia. Następnie odbyła się ceremonia przypięcia białych płaszczy i emblematów zarówno Belicho jak jego zastępcy Larsowi. Ten drugi nie miał zbyt przyjemnej miny, dla niego ta nominacja oznaczała tak naprawdę degradację, bo dotychczas cała straż była pod jego komendą. Zachował jednak zimną krew i starał się na tyle na ile mógł robić dobrą minę do złej gry. Po tych słowach nastąpiły kolejne gratulacje i toasty. Nadszedł czas na ostatnie dwie wiadomości. - Ponadto zostałem mianowany przez króla Daemona na Starszego nad Monetą. To ważna funkcja i pewnie niejednokrotnie będę musiał udawać się do Królewskiej Przystani. Jednak nie obawiajcie się. Nigdy nie zapomnę o Białym Porcie i jego interesach. W trosce o nie ogłaszam też, że do momentu pojawienia się oficjalnego dziedzica, ogłaszam Lorkhana mojego bękarciego syna moim następcą. Jednak mam nadzieję, że w niedługim czasie pojawi się prawowity dziedzic i ta sytuacja nie będzie konieczna. Jednak nie będę już Was przynudzał kolejnymi nowinami. Jedzcie mój chleb, częstujcie się moją solą, skosztujcie trunków i bawcie się, bowiem szczęśliwy jest dziś dzień dla Białego Portu. Po tych słowach zgromadzeni zakrzyczeli na cześć Lorda i zabrali się do picia i ucztowania. Grajkowie zaczęli grać i po chwili pierwsze pary zabrały się do tańca. Uczta nabierała rozmachu.