Lato, 2 Sierpnia, 362 AL
Gołębica sunęła po Niebieskiej Widle, wykorzystując pełną szybkość jaką nadał jej Szkutnik. Wykorzystując jednocześnie żagiel i większość wioseł, okręt Żelaznej floty bez problemu radził sobie z zadziwiająco agresywnym nurtem Tridentu. Na pokładzie, Eryk siedział spokojnie na deskach które Żelaźni zrabowali ze wsi zwanej Karpowym Siołem. Spoglądał na swoją załogę, zadowoloną z siebie jak zwykle. Horic chwalił się pieniędzmi, które zarobił za sprawą Greyjoy'a, przekomarzając się z kamratami którzy nie mieli tyle szczęścia. Kajafasz siedział na dziobie, w jednej z kościstych rąk trzymając mapę, zabraną jeszcze z Pyke. Drugą przytrzymywał Lainę, Dorzeczańską dziewczynę (która, o ironio, dołączyła do załogi z własnej woli w Lannisporcie) niebezpiecznie wychylającą się z okrętu. Młoda, ubrana w proste, skórzane odzienie, nie była trudna do złapania za przysłowiowe "fraki" przez posępnego kapłana.
Eryk z uśmiechem obserwował ich relację, czekając tylko aż Kajafasz pęknie pod naporem ciepłych uczuć Lainy, i na przykład wyrzuci ją za burtę.
-Kapitanie, problem jest- odezwał się dźwięczny, męski głos zza ramienia Eryka. Był to Corwyn, brat dzierlatki. Greyjoy mruknął, przyzwalając na rozwinięcie tematu.
-W boju chłopcy połamali kilka tarcz, ponadto przydałoby się kilka osełek bo miecze też mają w nie najlepszym stanie...- wyjaśnił sytuację ekonom Gołębicy. Mówił prawdę, sami żołnierze też nieco narzekali na brak potrzebnych zasobów na statku.
-Gdzie najlepiej będzie je zakupić?- szybko sformułował pytanie Kapitan, odnosząc się do wiedzy swojego ekonomisty.
-Gdy wpłyniemy do zatoki Żelaznych Ludzi, najlepszym wyborem byłyby...- nie zdążył dokończyć wypowiedzi Corwyn, gdy Eryk zasłonił mu usta dłonią. Greyjoy spojrzał się na siedzącego nieopodal Ignatiusa, wypijającego resztki ze swojego bukłaka.
-Igi, ty korespondowałeś z Wyspami, Zaraza zeszła?- zapytał się pełen nadziei kapitan. Medyk pokręcił głową. Zrezygnowany Eryk spojrzał się z powrotem na ekonoma.
-Więc nie ma mowy- uciął temat powrotu na Wyspy Eryk.
-Miejsca przy wiosłach też same się nie uzupełnią...- Cedric, szarowłosy pierwszy oficer także wtrącił się do rozmowy. Sam przez pewien czas wiosłował, w miejsce rannego w rękę Qurrona, co dawało mu prawo do narzekania.
-Więc potrzeba na okręt trochę broni, i 7 wojowników... chyba wiem gdzie będziemy mogli ich poszukać, by wszyscy byli zadowoleni...- powiedział cicho Eryk, kończąc rozmowę. Gestem nakazał sobie podać klatkę z krukami, papier i coś do pisania. Wypisał krótki list do Wysogrodu, który wysłał. Potem odłożył wszystkie przybory, i zwrócił się do Kajafasza.
-Jak wypłyniemy na morze, prowadź okręt do Turni...-