Lato, 11 lipca, 362AL
Jaehaerys III Targaryen siedział właśnie na Żelaznym Tronie. Oczywiście już kilka godzin temu dotarły do niego wieści o zbliżającym się lordzie Burzy. Jednak nie przystoi aby królewski majestat witał w bramach przybyszy niczym zwykły sługa. Król miał na sobie tego dnia cudowny wams wyszywany złotą nicią. Na jego głowie leżała korona. Dłonie nonszalancko opierały się na jednych z wielu mieczy stopionych do wykonania Żelaznego Tronu. U stóp tronu stało dwóch członków gwardii królewskiej.
Król uważnie obserwował kroczących w stronę tronu gości. Poczuł zdegustowanie widząc suknię swojej siostry. Na myśl, że chodziła w niej po mieście poczuł obrzydzenie. Zapodziała gdzieś swoją dumę... Jednak w tej chwili istotniejszy był Baratheon.
Siostro... Co Ty masz na sobie! Ten strój jest godny ladacznicy, a nie księżniczki. Natychmiast udaj się do swoich komnat i się przebierz. Później odwiedzę Cię i porozmawiamy na temat stosownego ubioru. Pożegnasz się tez chyba z jedną z krawcowych. Denerwowało go to, że Lord Burzy musi tego wysłuchiwać, ale nie w smak była mu bezczelność siostry. W końcu jednak zwrócił się do gościa.
Witaj Lordzie Baratheon. Co sprowadza Ciebie do Królewskiej Przystani?