Spore, portowe miasto znajdujące się na Wyspie Pyke. Nie zaludnione gęsto, ale posiadające parę oberży gdzie przespać się mogą podróżni, miasto stanowi chyba najlepszą perspektywę na początek zwiedzania Żelaznych Wysp. Znakomici kowale i metalurdzy sprawiają, że jest to jednocześnie jedno z najbogatszych osiedli Regionu. Jest ono domeną rodu Botley'ów. Pracuje w jego obrębie kilka znanych stoczni, które materiał na budowę drakkarów czerpią aktualnie głównie z Handlu - lasek z którego czerpali dotychczas, niedawno spłonął doszczętnie.
Przestrzeń Miejska (Lordsport)
Eryk Greyjoy- Liczba postów : 257
Join date : 29/05/2014
Skąd : Pyke
- Post n°1
Przestrzeń Miejska (Lordsport)
Eryk Greyjoy- Liczba postów : 257
Join date : 29/05/2014
Skąd : Pyke
- Post n°2
Re: Przestrzeń Miejska (Lordsport)
Lato, 7 Lipca, 362 AL
Eryk spacerował spokojnie ulicami Lordsportu, gwarnego jak zwykle o tej porze. Zbliżało się południe, a silne słońce wywlekało z rynsztoków i śmietników karczm wszystkie najgorsze zapachy. Jednakże żaden zapach śmieci, zgnilizny, nie odrażał młodego Greyjoy'a jak odór śmierci. A i jego nie brakowało na ulicach miasta, bowiem już od jakiegoś czasu szalała po nim zaraza... zresztą identycznie jak na każdej innej wyspie archipelagu. Odziany w czarny płaszcz z wyszytym złotym Krakenem, Eryk wyglądał majestatycznie sunąc pośród motłochu. U pasa wisiał mu miecz... jakiś, wyniesiony ze zbrojowni stalowy półtorak. Był on jedynym zabezpieczeniem na wypadek napadu, bowiem w taką gorączkę ciężko jest komukolwiek wytrzymać w zbroi.
Ludzie, pracujący ciężko barczyści stoczniowcy, mijali lorda witając się skinięciami krótko ogolonych głów. Nosili bale drewna, przywiezione z ostatnio przybyłego statku z Palca Flinta. Północ, chociaż powszechnie nieszanowana na wyspach, okazała się cennym gospodarczym sojusznikiem dla Lorda Greyjoy'a, ze względu na doskonałe drewno które byli w stanie dostarczać. Jednakże stopniowo żądali coraz wyższych cen, co nie podobało się obdarzonemu handlową żyłką Erykowi. Mijał właśnie gustowną, chociaż nieco zapuszczoną, gdy rozległy się krzyki. -Co znowu...- zdążył wyszeptać, kiedy uciekający z olbrzymią prędkością, pokryty guzami żebrak potrącił go, wywracając w piach. -Kurwa!- młody lord zaklął szpetnie podnosząc się. Był lekko bledszy niż zwykle, ale w jego oczach poza strachem było widać także... zainteresowanie. Bowiem ulicami, uważając już bardziej, biegły całe hordy ludzi. Chorych, zdrowych... wszyscy uciekali w panice. Eryk otrzepał się z widocznym obrzydzeniem, zmawiając pod nosem krótką modlitwę do Utopionego. Wyciągnął miecz, i zaczął brnąć pod prąd w miejsce, z którego uciekał plebs. Dało się wysłyszeć z krzyków mowę o Pożarze, więc Eryk wiedział już, gdzie powinien się udać... -Przez to zamieszanie spóźnię się na modły...- pomyślał w zgorzknieniu, i przyspieszył kroku. Kierował się na nabrzeże.
|
|