Trochę czasu minęło, zanim panienka z Dorzecza łaskawie zdecydowała się otworzyć swoje oczęta. Śpiewający potrzebował jej teraz. Początkowo myślał, iż pragnie wyłącznie jej ciała, ale w miarę upływu czasu zaczynało do niego docierać, że tak naprawdę chodzi mu o coś innego. Ktoś w końcu musiał to wysłuchać! Śpiewający wiedział, że dziewka z Riverrun najprawdopodobniej go nie zrozumie, ale nie to było najważniejsze. Miała po prostu słuchać.
-Nie trać sił. Wierzganie ci w niczym nie pomoże. - Mówił bardzo spokojnym głosem, aczkolwiek stanowczym. Widział, że Elbereth się boi, ale to wciąż było dla niego za mało. Zastanawiało go to, dlaczego nie płacze. Musiała w końcu poczuć jego wyższość, jego obecną władzę nad jej osobą. Śpiewający chciał złamać tą jej przeklętą dumę. -Chciałaś, żebym ci zaśpiewał, prawda? Dobrze, zrobię to, ale tak, jak wcześniej wspomniałaś, za zapłatą. Zaśpiewam ci swoją własną pieśń, a ty będziesz zmuszona jej wysłuchać do końca, a potem zapłacić za nią według mojego uznania! Chyba zgodzisz się ze mną, że nie jesteś teraz w najlepszej pozycji do dyktowania warunków... Zresztą nieważne. Od zawsze cieszyłem się poważaniem wśród ludzi takich jak ja. Rozumiesz, oni czuli do mnie respekt, szanowali mnie... Wybijałem się na tle reszty nie tylko obyciem i ogładą, ale też znajomością wielu sztuczek, o których tamte barany nie miały najmniejszego pojęcia! A pomimo tego wszystkiego i tak wciąż czułem się inny! Obcy wśród swoich... Po długich nocach spędzonych samotnie w końcu mnie oświeciło. Ja tak naprawdę nigdy nie lubiłem kobiet. Chyba wiesz, w jaki sposób, co? A nawet jeśli nie wiesz, to nic to. W mężczyznach od zawsze widziałem potęgę i siłę, a w kobietach tylko słabość i łzy... do czasu aż spotkałem ciebie. Wtedy po raz pierwszy pomyślałem, że ja, rozumiesz, ja!, mógłbym być z kobietą. Masz ogniste włosy, to musi o czymś świadczyć! Ale teraz widzę, że nawet twoja osoba nie jest w stanie mi pomóc. Nie dam rady, po prostu nie dam rady! - Krzyknął, po czym energicznie wstał z krzesła, przy okazji przewracając je. Zaczął chodzić po komnacie tak, jakby wpadł w jakiś trans. Z trudem powstrzymywał swoje emocje. -Ale jeszcze nic straconego. Ciągle możesz mi się przydać - mówiąc to, podszedł do ogromnej szafy stojącej w kącie. Podczas gdy panna Tully była nieprzytomna, Śpiewającemu udało się poznać zawartość wszystkich mebli znajdujących się w komnacie. Wyciągnął z szafy ogromną ilość ubrań, wśród których na pewno znalazłoby się coś odpowiedniego dla którejś z kolei żony jakiegoś podrzędnego chorążego. Śpiewający szybko odnalazł w tej stercie ciuchów prosto skrojoną sukienkę. -Będziesz musiała się przebrać. Ale ty na pewno sama tego nie uczynisz, co nie? No nic, coś na to zaradzimy. - Niespodziewanie chwycił głowę niewiasty i uderzył nią niezbyt mocno we framugę łóżka. Dziewczyna ponownie straciła przytomność. Śpiewający upewnił się jeszcze, czy aby na pewno wciąż żyje. Oddychała. Na szczęście. Teraz mężczyzna mógł działać. Szybkim ruchem ściągnął z dziewczyny jej własne odzienie, pozostawiając ją w samej bieliźnie. Przy okazji uwolnił ją z powrozów i wyjął knebel z ust. Potem niezbyt zgrabnie założył na nią wcześniej znalezioną suknię. Zerwał z jej szyi także naszyjnik w kształcie pstrąga, tak dla pewności. Resztki, które zostały po ubraniu dziewki schował do swojej torby podróżnej, podobnie jak naszyjnik. Śpiewający musiał jeszcze znaleźć jakiś sposób na jej włosy. W Westeros rodzina Tullych była znana z charakterystycznego koloru swego owłosienia. Góral odnalazł wśród ubrań kobiecy czepek, który był powszechnie używany przez damy pochodzące z Westeros. Jakimś cudem udało mu się założyć go na głowę rudowłosej. Teraz pozostało mu jeszcze samemu się przebrać. Szybko zdjął strój barda, który upchnął na dnie kufra stojącego obok łoża, a na siebie nałożył znaleziony w szafie strój podrzędnego szlachcica. Wyjrzał przez okno. Dzień zbliżał się ku końcowi, idealna była to zatem pora na wyjazd. Śpiewający doprowadził komnatę do stanu normalnego, przez ramię przewiesił sobie torbę podróżną, a następnie wziął na ręce swoją nową "żonę". Otworzył drzwi i wyszedł. W tak długą podróż dobrze było ze sobą zabrać konia, dlatego udał się w kierunku stajni.