Niewielkie pomieszczenie służące maestrowi. Znajduje się ono w północnej części Turni.
Komnata maestra
Iris Westerling- Liczba postów : 104
Join date : 15/04/2015
Age : 23
- Post n°2
Re: Komnata maestra
Lato, 6 lipca, 362AL
Drzwi do komnaty zostały otwarte, stanęła w nich młoda dama o czarującym uśmiechu. Wyraz twarzy, mógł świadczyć tylko o jednym, ma interes. Rozejrzała się jeszcze zanim przekroczyła próg, czy aby nikogo nie ma na korytarzu, dopiero później przestąpiła próg. Zamknęła drzwi i przekręciła klucz. Podeszła do siedzącego maestra i stała nad nim.
-Witam szanownego pana.-Powiedziała miłym głosem, a on lekko podskoczył na krześle. Nie przypuszczał, że może ją tu spotkać.-Nie przyszłam tutaj, aby niepotrzebnie marnować Twój czas.-Nie czekała nawet na powitanie, czas był jej wrogiem w obecnym momencie.-Posłuchaj, ludzie zaczynają węszyć, że otrucie trzech doradców nie jest normą. Posiadam propozycję, nie do odrzucenia.
Odsunęła krzesło obok stołu maestra. Chciała mieć z nim kontakt w cztery oczy.
-Widzisz, wszelkie podejrzenia spadają na mnie, tutaj leży mój problem.-Powiedziała spokojnym tonem, jakby wcale nie podejrzewała co może się szykować.-Jeśli sypnie się sprawa z nimi, to i wyjdzie, że tatuś sam nie umarł. Trochę grozi to mojej posadzie, nie sądzisz?-Zrobiła sobie chwilę przerwy, aby jej rozmówca mógł złączyć fakty.-Tak więc, ktoś musiałby kogoś otruć, aby podejrzenia spadły ze mnie, a widzisz tym otrutym... Muszę być ja!-Popatrzyła mu prosto w oczy.-Wiesz co mam zamiar zrobić, racja? Jutro rano do śniadania podadzą mi zwyczajne wino, w połowie posiłku źle się poczuję, rozumiesz, otrucie.-Nie dawała mu ani chwili na pytania.-Ty, musisz zająć się trutką. Kiedy znajdziemy się w połowie tego przedstawienia, szybko dolejesz coś trującego... Nie obchodzi mnie jaki to będzie specyfik, byle był. Późniejszy zostanę zabrana zapewne do komnaty, a ty wezwany. Na suknie przy której powstaną plamy wina, musi też znaleźć się trochę trucizny, dlatego podczas oględzin dasz tam troszkę specyfiku, tylko pamiętaj, niewiele.-Chyba skończyła... A jednak nie.-Rzecz jasna, nie mogę umrzeć, jedynie dostać mocnego zatrucia. Dzisiaj uraczę się pyłkiem z róż, zawsze byłam na niego uczulona, tak więc wysypka pojawi się dopiero rano, jako objaw otrucia, ale żeby to wszystko miało nogi i ręce, musisz dać mi jakiś specyfik, aby chociaż powiększyć źrenice. Chyba wszystko rozumiesz.
Zapadła wymowna cisza, dobrze wiedziała, że na nim się nie zawiedzie. Wstał od stołu i zaczął czegoś szukać po pułkach, ona w tym czasie siedziała nieruchomo, raz po raz, uderzając palcami o blat. Zaczynała się już niecierpliwić kiedy znów podszedł do stołu. Podał jej mały słoiczek z niebieską zawartością. Powiedział jak użyć zawartości.
-Czyli mówisz, że mam to przyjąć jeszcze przed śniadaniem, a moje oczy staną się mętne i nienaturalnie wielkie?-Dopytała nie będąc pewna jego słów.-W takim razie, dziękuję.
Wyszła z komnaty, całe szczęście na korytarzu nie było nikogo.
-Witam szanownego pana.-Powiedziała miłym głosem, a on lekko podskoczył na krześle. Nie przypuszczał, że może ją tu spotkać.-Nie przyszłam tutaj, aby niepotrzebnie marnować Twój czas.-Nie czekała nawet na powitanie, czas był jej wrogiem w obecnym momencie.-Posłuchaj, ludzie zaczynają węszyć, że otrucie trzech doradców nie jest normą. Posiadam propozycję, nie do odrzucenia.
Odsunęła krzesło obok stołu maestra. Chciała mieć z nim kontakt w cztery oczy.
-Widzisz, wszelkie podejrzenia spadają na mnie, tutaj leży mój problem.-Powiedziała spokojnym tonem, jakby wcale nie podejrzewała co może się szykować.-Jeśli sypnie się sprawa z nimi, to i wyjdzie, że tatuś sam nie umarł. Trochę grozi to mojej posadzie, nie sądzisz?-Zrobiła sobie chwilę przerwy, aby jej rozmówca mógł złączyć fakty.-Tak więc, ktoś musiałby kogoś otruć, aby podejrzenia spadły ze mnie, a widzisz tym otrutym... Muszę być ja!-Popatrzyła mu prosto w oczy.-Wiesz co mam zamiar zrobić, racja? Jutro rano do śniadania podadzą mi zwyczajne wino, w połowie posiłku źle się poczuję, rozumiesz, otrucie.-Nie dawała mu ani chwili na pytania.-Ty, musisz zająć się trutką. Kiedy znajdziemy się w połowie tego przedstawienia, szybko dolejesz coś trującego... Nie obchodzi mnie jaki to będzie specyfik, byle był. Późniejszy zostanę zabrana zapewne do komnaty, a ty wezwany. Na suknie przy której powstaną plamy wina, musi też znaleźć się trochę trucizny, dlatego podczas oględzin dasz tam troszkę specyfiku, tylko pamiętaj, niewiele.-Chyba skończyła... A jednak nie.-Rzecz jasna, nie mogę umrzeć, jedynie dostać mocnego zatrucia. Dzisiaj uraczę się pyłkiem z róż, zawsze byłam na niego uczulona, tak więc wysypka pojawi się dopiero rano, jako objaw otrucia, ale żeby to wszystko miało nogi i ręce, musisz dać mi jakiś specyfik, aby chociaż powiększyć źrenice. Chyba wszystko rozumiesz.
Zapadła wymowna cisza, dobrze wiedziała, że na nim się nie zawiedzie. Wstał od stołu i zaczął czegoś szukać po pułkach, ona w tym czasie siedziała nieruchomo, raz po raz, uderzając palcami o blat. Zaczynała się już niecierpliwić kiedy znów podszedł do stołu. Podał jej mały słoiczek z niebieską zawartością. Powiedział jak użyć zawartości.
-Czyli mówisz, że mam to przyjąć jeszcze przed śniadaniem, a moje oczy staną się mętne i nienaturalnie wielkie?-Dopytała nie będąc pewna jego słów.-W takim razie, dziękuję.
Wyszła z komnaty, całe szczęście na korytarzu nie było nikogo.
|
|