W zamku Yronwood aż roi się od rozmaitych sal i komnat. Wszystkie mają wielkie okna, przez co jest w nich ciepło, jasno i przytulnie. Ściany wyłożone są aksamitem, podobnie jak podłogi. Obszywane krzesła i piękne dębowe stoły. Robią one wrażenie zarówno na zwykłych gościach jaki na biedniejszych lordach.
Komnaty Zamkowe
Marik Lannister- Liczba postów : 4
Join date : 31/10/2014
- Post n°2
Re: Komnaty Zamkowe
Bramy zamku otworzył się, a mała kolumna konnicy wjechała na główny plac. Wśród nich był Lord Yronwood, który siedział dumnie na swoim koniu, a w dwóch skórzanych torbach miał głowę niedźwiedzia i wilka, które udało mu się upolować.
Nie było go w zamku przez dwa tygodnie, a w tym czasie wszystkim zajmował się kasztelan, który bardzo się ucieszył na powrót Lorda, bowiem nie przywykł jeszcze do brania odpowiedzialności za cały zamek.
Zszedł z konia i udał się do swojej komnaty, gdzie czekała na niego już bala z ciepłą wodą. Obmył się i założył swój codzienny strój. Bufiasta tunika w białym kolorze była częściowo zasłonięta przez ciemno-pomarańczową szatę. Ubrał swoje długie brązowe spodnie, a na nogi wsunął parę sandałów.
Usiadł przy swoim dębowym biurku i nalał wina do małego srebrnego kielicha. Wziął łyka, po czym odsunął naczynie na róg stołu. Wyjął kartkę i kałamarz z piórem. Zaczął pisać list, który miał zamiar wysłać do stolicy, do Lorda Martella.
Gdy tylko skończył pisać, wypuścił kruka wraz z listem i wyszedł ze swojej komnaty. Skierował się do sali audiencyjnej, był wczesny ranek, a zaraz mieli się zlecieć poddani ze swoimi zwykłymi, szarymi problemami.
Nie było go w zamku przez dwa tygodnie, a w tym czasie wszystkim zajmował się kasztelan, który bardzo się ucieszył na powrót Lorda, bowiem nie przywykł jeszcze do brania odpowiedzialności za cały zamek.
Zszedł z konia i udał się do swojej komnaty, gdzie czekała na niego już bala z ciepłą wodą. Obmył się i założył swój codzienny strój. Bufiasta tunika w białym kolorze była częściowo zasłonięta przez ciemno-pomarańczową szatę. Ubrał swoje długie brązowe spodnie, a na nogi wsunął parę sandałów.
Usiadł przy swoim dębowym biurku i nalał wina do małego srebrnego kielicha. Wziął łyka, po czym odsunął naczynie na róg stołu. Wyjął kartkę i kałamarz z piórem. Zaczął pisać list, który miał zamiar wysłać do stolicy, do Lorda Martella.
Gdy tylko skończył pisać, wypuścił kruka wraz z listem i wyszedł ze swojej komnaty. Skierował się do sali audiencyjnej, był wczesny ranek, a zaraz mieli się zlecieć poddani ze swoimi zwykłymi, szarymi problemami.
Marik Lannister- Liczba postów : 4
Join date : 31/10/2014
- Post n°3
Re: Komnaty Zamkowe
Siedział na swoim krześle w głównej sali, było bardzo wygodne, wykonane z dębu i wykładane poduszkami. Obok niego stał stolik z kielichem Dornijskiego wina. Od czasu do czasu musiał przepukać w nim usta, aby nie zaschło mu w gardle.
Z początku przychodzili wyżej postawieni ludzie ze swoimi problemami. Po nich wchodzili dworzanie i mieszczanie z różnymi projektami budowlanymi, czy innymi sprawami swoich zakładów rzemieślniczych. Na końcu zaczęli się schodzić ludzie z wiosek, którzy próbowali ująć Marika opowieściami jak to ich zły sąsiad doi im w nocy krowy, przez co mają mniej mleka na sprzedaż.
Marik spoglądał na nich srogą miną i szybko przeganiał z zamku, ale po jednym pojawiał się następny, który często przyłaził z podobnym problemem.
-Lucjuszu, reszta jest twoja. - Rzekł do kasztelana, który siedział w rogu sali, po czym wstał z krzesła i ruszył do innej części zamku.
Na korytarzu spotkał maestra, który akurat wychodził ze swojej komnaty.
-Maestrze Deonie, chodź za mną, mam do ciebie pewną prośbę. - Ruszyli korytarzem na górę, do komnaty Marika.
-Każ wysłać moich ludzi do okolicznych miast i wiosek, niech sporządzą listę mężczyzn, których możemy powołać do armii. Na razie mają nikogo nie rekrutować, to ma być tylko rozeznanie.
Maester przytaknął głową i odszedł w swoją stronę, natomiast Marik wszedł do swojej komnaty i położył się na swoim łożu.
Z początku przychodzili wyżej postawieni ludzie ze swoimi problemami. Po nich wchodzili dworzanie i mieszczanie z różnymi projektami budowlanymi, czy innymi sprawami swoich zakładów rzemieślniczych. Na końcu zaczęli się schodzić ludzie z wiosek, którzy próbowali ująć Marika opowieściami jak to ich zły sąsiad doi im w nocy krowy, przez co mają mniej mleka na sprzedaż.
Marik spoglądał na nich srogą miną i szybko przeganiał z zamku, ale po jednym pojawiał się następny, który często przyłaził z podobnym problemem.
-Lucjuszu, reszta jest twoja. - Rzekł do kasztelana, który siedział w rogu sali, po czym wstał z krzesła i ruszył do innej części zamku.
Na korytarzu spotkał maestra, który akurat wychodził ze swojej komnaty.
-Maestrze Deonie, chodź za mną, mam do ciebie pewną prośbę. - Ruszyli korytarzem na górę, do komnaty Marika.
-Każ wysłać moich ludzi do okolicznych miast i wiosek, niech sporządzą listę mężczyzn, których możemy powołać do armii. Na razie mają nikogo nie rekrutować, to ma być tylko rozeznanie.
Maester przytaknął głową i odszedł w swoją stronę, natomiast Marik wszedł do swojej komnaty i położył się na swoim łożu.
|
|