Gra o Tron

Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Forum aktualnie zamknięte.


+5
Pan Admin
Aryman
Yoren
Callo Barsavi
Lambert
9 posters

    Dziedziniec

    Jory
    Jory


    Liczba postów : 20
    Join date : 10/06/2014

    Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

    Pisanie by Jory Pon Paź 13, 2014 11:06 pm

    Jory przez te wszystkie dni zajmował się szkoleniem nowych rekrutów. W końcu w walce, to chyba on miał największe doświadczenie z tych co zostali na murze. Większość z nowych była wprost fatalna, nie umieli nawet porządnie trzymać miecza w dłoni. Może dwóch bandziorów coś tam potrafiło, zrobić jakiś piruet, czy coś w tym stylu. Ogółem musiał, też pomagać w innych rzeczach ważnych dla nocnej straży. Co jak co, ale posiadł jeden z ważniejszych stopień w tym wszystkim. W końcu któregoś dnia jak ćwiczył z ochotnikiem, który zgłosił się w Riverun. Chłopak może 15 letni, nazywał się Bill. Walczył jak ostatnia ofiara. Brat z nocnej straży podszedł do niego mówiąc:
    - Wyżej trzymaj ten miecz do cholery, to nie jest twoja kuśka tylko oręż. Jakbyś podczas walki tak zrobił, zabili, by cię, zanim zdążyłbyś powiedzieć do ataku.
    Chłopak trochę wyżej podniósł miecz i widać było, że jest z siebie zadowolony jakby dokonał czegoś wielkiego. Wędrowna wrona uśmiechnęła się szyderczo i podeszła pod chłystka. Stanął zaraz obok jego twarzy wpatrując mu się w oczy:
    - I z czego się tak kurwa cieszysz? Z tego, że podniosłeś miecz?
    Dzieciak nie odpowiedział, ale uśmiech znikł z jego twarzy. Jory zaś przeszedł dalej na wprost niego, cofając się dwa metry.
    - Ja pierdole, weź, to trzymaj mocniej, bo chwilowo trzymasz ten oręż jakbyś był jakimś pieprzonym tancerzem z Bravos, czy chuj wie skąd.
    Młody chwycił oręż mocniej.
    - No dobra, a teraz spróbuj mnie zaatakować i powalić.
    W oczach przeciwnika brata z nocnej straży było widać niepokój. Po chwili, jednak zaatakował. Szybko podbiegł i chciał wykonać cięcie od góry. Jory, jednak z łatwością się odsunął i podłożył mu nogę. Bill wywrócił się na bruk lekko uderzając o niego czołem. Jęknął, a w tym czasie wrona nadepnęła mu na rękę, gdzie miał miecz i powiedziała:
    - Ale z ciebie słaba pizda. Przewracasz się o własne nogi.
    Gdy skończył mówić kopnął rekruta w brzuch, dosyć mocno, tamten lekko krzyknął. W tym czasie otworzyły się wrota wejściowe. Na dziedziniec wparowało kilku braci i w tym bardzo znany Jory'emu Lambert. Przybyły przyjaciel, za chwilę powitał brata.
    - Witaj Lambercie, długo was nie było. Widzę, że macie te zioła, to dobrze. Jednak nie widzę Yorena, gdzie on jest? Zresztą opowiesz mi wszystko później. A i nie zwracaj uwagi na tego gówniarza, który, leży pobity na ziemi. Wiesz uczyłem go.
    Po powiedzeniu wszystkiego skierowali się razem do sali jadalnej na posiłek.
    Yoren
    Yoren


    Liczba postów : 162
    Join date : 09/06/2014
    Age : 29
    Skąd : Koniec Burzy

    Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

    Pisanie by Yoren Sro Paź 29, 2014 10:31 am

    Wyruszyli z lasu i po kilkunastu minutach byli pod bramą. Czas dłużył się dłużył. W końcu, gdy minęło już pół nocy, usłyszeli trzask. Jeszcze chwila i otwarły się wrota. Wyszedł do nich dowódca wyprawy...Królowo, zdobyliśmy zamek jak kazałaś. Noc nam nie sprzyjała za bardzo, ale daliśmy rade. Wzięliśmy jak najwięcej jeńców. Wszyscy czekają w największym domu... rzekł do Ashayi. Królowa kiwnęła głową i spojrzała na Yorena. Mężczyzna odpowiedział na spojrzenie...zaprowadzili wszystkich do Sali Wspólnej... Gdy przechodzili przez bramę mówił...Ashayo proponuję aby zaprowadzić lorda dowódcę do jego komnaty, gdzie porozmawiamy z nim na osobności. Inni bracia mogą chcieć wpłynąć na jego decyzję, a tego byśmy nie chcieli. On jest rozsądnym człowiekiem, myślę że przystanie na naszą propozycję. Reszta niech dalej czeka w sali wspólnej. Wolni ludzie niech rozlokują się pod Czarnym Zamkiem... Przeszli przez bramę. Na wschodnim horyzoncie właśnie jaśniało, kiedy wchodzili na dziedziniec. Zaczynał się nowy dzień. Nowe życie dla Nocnej Straży i Wolnych Ludzi...
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry


    Liczba postów : 512
    Join date : 25/06/2014

    Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

    Pisanie by Mistrz Gry Sro Gru 10, 2014 11:53 pm

    Wysłany przez Raymuna chłopak w towarzystwie niedźwiedzia zbliżał się do Czarnego Zamku. Kiedy zobaczył masę dzikich, którzy rozkładali namioty i szykowali obóz zawahał się. Kudłaty stwór trącił go jednak nosem i ruszył dalej, chłopak postanowił nie zostawać w tyle. Wkrótce był już na tyle blisko, że dostrzegli go dzicy i natychmiast w jego stronę ruszyło kilku uzbrojonych w łuki i włócznie mężczyzn. Widząc, że wielki niedźwiedź tak spokojnie podąża za chłopakiem zawahali się. Dzicy czuli do zmiennoskórych duży szacunek, ale i również strach, a wyglądało na to, że młody jest jednym z nich. Chłopiec przez chwilę nie wiedział co powiedzieć, w końcu jednak przełamał się, wystąpił przed niedźwiedzia i rzekł to co rozkazał starzec:
    - Przysyła mnie Raymund o Stu Twarzach, mam wiadomość dla człowieka znanego jako Yoren. Powinien towarzyszyć waszej królowej.
    Dzicy spojrzeli po sobie zaskoczeni. Wówczas nad nimi dało się usłyszeć sokoła, a oczy niedźwiedzia nagle zaszły bielą i bestia wydała z siebie głośny ryk, po czym podeszła do chłopca spoglądając na dzikich spode łba. Wolni zrozumieli aluzję... i natychmiast zaprowadzili chłopca oraz jego "pupila" pod wieżę. Jeden z nich wszedł do środka, aby wywołać Yorena.
    Yoren
    Yoren


    Liczba postów : 162
    Join date : 09/06/2014
    Age : 29
    Skąd : Koniec Burzy

    Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

    Pisanie by Yoren Pon Lut 02, 2015 11:29 am

    Po krótkiej pogawędce z Lordem Dowódcą, wszystko potoczyło się już szybko i sprawnie. Przygotowano dokument, który niebawem został podpisany przez wszystkich świadków... Tak wiem co musimy teraz zrobić Ashayo. Myślę, że pomogą nam w tym Twoi wargowie. Jestem pewien, że mają kruki lub jakiekolwiek inne ptaki w swoim władaniu... mówił to, gdy zmierzali na dziedziniec. Chwilę później już tam byli. Uwagę Yorena przykuł chłopiec, któremu towarzyszył sokół i wielki niedźwiedź. Natychmiast rozpoznał dzieciaka. Rzekł podchodząc do niego... Witaj chłopcze. Przysyła cię Raymund. Widzę, że zaczyna wracać do swych dawnych hmm... umiejętności... mówiąc to spojrzał na niedźwiedzia. Ten jakby w odpowiedzi stanął na tylnych łapach i głośno zaryczał. Od razu zrobiło się ciszej na dziedzińcu... Mów o co chodzi..? dokończył...
    Pan Admin
    Pan Admin
    Administrator


    Liczba postów : 172
    Join date : 09/03/2014

    Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

    Pisanie by Pan Admin Nie Lut 15, 2015 4:45 pm

    Po dłuższej chwili do chłopca podszedł jakiś mężczyzna. Dzieciak nie widział go od dawna, jednak rozpoznał w nim Yorena, to w końcu on wysłał go i jego towarzysza do pomocy Raymundowi. Przypuszczenia chłopaka potwierdziły się, kiedy przybysz powitał go i zapytał o cel wizyty.
    - Raymund kazał ci przekazać, że cieszy się z twojego powrotu, a także, że raduje go to, że zrzuciłeś wronie pióra, aby stać się wolnym człowiekiem. - Chłopiec przerwał na chwilę, ale kontynuował trącony nosem przez niedźwiedzia. - Wie też, że odnalazłeś towarzysza, wilkor to wspaniałe zwierzę. Teraz możesz zacząć ćwiczyć. Raymund chciałby też dołączyć do ciebie i twojej królowej. Powiedział, że imię Raymunda o Stu Twarzach budziło niegdyś grozę i szacunek w sercach wolnych ludzi, i nadszedł czas, aby wrócił do swoich.
    Yoren
    Yoren


    Liczba postów : 162
    Join date : 09/06/2014
    Age : 29
    Skąd : Koniec Burzy

    Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

    Pisanie by Yoren Nie Lut 15, 2015 7:38 pm

    4 stycznia 282 roku

    Yoren uśmiechnął się. Zwrócił do niedźwiedzia i chłopca... Na początku chciałem pomóc Nocnej Straży, ale z czasem poznałem wolnych ludzi... zbliżył się do rozmówców... No i pokochałem Ashayę, zresztą z wzajemnością. Tylko cisza, ludzie jeszcze tego nie wiedzą. Tak, chyba znalazłem... W takim razie pozwólcie za mną... rzekł do nich, po czym ruszył w stronę Ashayi stojącej w dalszej części dziedzińca.

    Podchodząc do kobiety rzekł... Ashayo. Oto Rick... wskazał na chłopca, następnie kontynuował już wyraźnie głośniej, tak aby wszyscy słyszeli wskazując na niedźwiedzia... Oto Raymund o Stu Twarzach... nagle na dziedzińcu zrobiło się cicho, bardzo cicho. Wszyscy patrzyli na byłego zwiadowcę i niedźwiedzia... Był więziony w tutejszych lochach, ale uwolniłem go, zanim jeszcze do Was dołączyłem. Aktualnie mieszka w małej chacie na południe. Ashayo chciałby on do nas dołączyć... rzekł, a w odpowiedź niedźwiedź najpierw głośno zaryczał, następnie skinął głową przed królową na potwierdzenie tych słów...

    Yoren nagle przeniósł się w inne miejsce. Przebiegał między drzewami, pod... łapami czuł śnieg. Tak łapami. Rozejrzał się, a wokół była tylko mgła. Zapachy, które czuł były 10 razy wyraźniejsze. Wzrok tak samo. Nie wiedział co się dzieje, mógł jedynie się domyślać. Biegł dalej, a pod łapami skrzypiał śnieg. Po chwili zatrzymał się na skraju lasu, a przed nim wzrastała... potężna ludzka budowla. Mur był ogromny, pierwszy raz ujrzał go z tej perspektywy. Przed sobą miał bramę prowadzącą do Czarnego Zamku. Usiadł i... znów wrócił do ciała człowieka.

    Rozejrzał się dookoła. Niektórzy patrzyli się na niego dziwnie, inni coś szeptali. Brama nie dawała mu spokoju... wybaczcie mi. Na chwilę odejdę... rzekł po czym udał się przez bramę na zewnątrz. Polana przed Murem pokryta była mgłą. Mleczna zawiesina zbliżała się do budowli. Pierwszą myślą byli niebieskoocy. Jednak szybko odrzucił ją. Wytężył wzrok... We mgle poruszał się ciemny obiekt. Biegł w jego stronę! Yoren dziwnie był spokojny, jak podczas pierwsze spotkania wilkora. Jeszcze moment... Z mgły wynurzył się szaro-czarny znajomy wilkor. W tej chwili mężczyzna był pewien. To jego wilkor. I znowu ta mgła. Może to przypadek... Zwierz podszedł do mężczyzny i usiadł przed nim. Były zwiadowca wolno wyciągnął rękę i położył ją na głowie zwierzaka. Delikatnie pogłaskał... Musisz mieć jakieś imię... nazwę cię Cień. Pojawiasz się znikąd... ten jakby w odpowiedzi na słowa byłego zwiadowcy uniósł głowę i głośno zawył. Wstał i stanął przodem do bramy. Yoren spojrzał w tym kierunku... Więc idziemy... pomyślał i ruszył. Nim doszli do wejścia, tunel wypełnił się mgłą.  

    Wilkor podążając u boku mężczyzny sięgał mu do klatki piersiowej. Był tak wielki, iż mężczyzna mógłby spokojnie jeździć na nim. Co prawda nie był to koń, ale taki widok mógł przerażać. Chwilę im zajęło przejście tunelu. Wychodząc na dziedziniec, Yoren ledwo widział cokolwiek. Jeszcze chwila i wyszli z mgły. Widok wyłaniającego się z mgły mężczyzny i sunącego u jego boku potężnego zwierza wprawił wielu widzów w osłupienie. Dzicy z powagą i trwogą przyglądali się temu. Yoren podszedł do Ashayi i rzekł... Pamiętasz jak wspominałem, iż jestem wargiem... Oto mój Wilkor Cień...
    Ashaya Stone
    Ashaya Stone


    Liczba postów : 89
    Join date : 10/06/2014
    Skąd : Orle Gniazdo

    Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

    Pisanie by Ashaya Stone Sob Lut 28, 2015 11:26 pm

    Jesień, 4 stycznia 282 roku


    W dzisiejszych czasach sztuka wcielenia się w zwierzęta podobno zanika, choć za Murem ciągle można spotkać kilku wargów. Są oni cennymi członkami każdego klanu, jeśli odpowiednio dobrze potrafi się wykorzystać ich umiejętność. Ashaya Stone na wieść o tym, że ktoś taki jak Raumund o Stu Twarzach pragnie dołączyć do jej armii, uradowała się. Jakżeby mogłą odrzucić kogoś tak wprawionego w swym fachu? Nie był to koniec dobrych wiadomości. Okazało się, że również i Yoren Storm potrafi łączyć się swoim umysłem ze zwierzętami. Kobieta co prawda miała mu trochę za złe, że nie powiedział jej tego wcześniej. Jednak przy świadkach nie chciała mu tego wypominać. Postanowiła, że porozmawiają jeszcze na ten temat. Jedno było pewne... Po wyznaniu czegoś takiego Yoren z pewnością jeszcze bardziej zyskał w oczach Wolnych Ludzi.

    Po załatwieniu spraw na dziedzińcu Ashaya udała się do wnętrza Czarnego Zamku. Towarzyszyli jej dowódcy najważniejszych klanów Wolnych Ludzi oraz Yoren. Ashaya wiedziała, że zdobycie głównej siedziby Nocnej Straży i przekonanie Lorda Dowódcy nie jest jeszcze oznaką sukcesu. Wschodnia Strażnica i Wieża Cieni ciągle pozostawały zajęte wyłącznie przez Czarnych Braci, którzy najprawdopodobniej żyli w nieświadomości i nie wiedzieli nic o umowie, którą Królowa podpisała z ich dowódcą. Stone wiedziała, że trzeba to jak najszybciej zmienić. W tym celu zwróciła się do najpotężniejszych dowódców.
    -Zdobyliśmy Czarny Zamek, ale jest jeszcze za wcześnie na świętowanie - zaczęła powoli. -W pozostałych dwóch twierdzach wciąż nie ma żadnego z naszych ludzi. Wiem, że jesteście wykończeni, ale chciałabym, żeby ta sprawa została załatwiona jak najszybciej. Wybierzcie 400 najlepszych ludzi, a do tego dobierzcie także 10 najbardziej poważanych braci z Nocnej Straży. Jutro z samego rana niech wyruszą oni do pozostałych dwóch siedzib. 200 naszych poślijcie do Wschodniej Strażnicy, kolejnych 200 do Wieży Cieni. Niech Wolni Ludzie opowiedzą tamtejszym braciom, co stało się z Czarnym Zamkiem. Niech przekażą także moją... hmmm... moją "prośbę" o przyłączenie się do nas. Mają także zapoznać ich z wszystkimi postanowieniami paktu, który został podpisany przeze mnie oraz Lorda Dowódcę. Dodatkowo niech każda z tych grup zabierze ze sobą po 5 braci z Czarnego Zamku, by byli oni gwarancją i potwierdzeniem moich dobrych intencji. Miejmy nadzieję, że tamtejsze wrony mają trochę oleju w głowie i nie będą chcieli się sprzeciwiać - skończyła. Bogowie, żeby tylko tamci się nie zbuntowali, nie potrzebny nam przecież kolejny rozlew krwi! Myśląc o tym, przypomniała sobie, że trzeba także zrobić coś z braćmi zgromadzonymi we wspólnej sali. Ashaya spojrzała się na Yorena.
    -A dla ciebie Yorenie mam zadanie specjalne- powiedziała, uśmiechając się zawadiacko. -Weźmiesz kilku naszych ludzi i przekażesz braciom z Czarnego Zamku to, co ja i Callo Barsavi postanowiliśmy dzisiejszego dnia. Nie chcę, żeby siedzieli w jednym miejscu, jak więźniowie. Niech Wolni Ludzie i Czarni Bracia zżyją się ze sobą i razem pracują. A skoro o praca mowa, ktoś musi posprzątać ten bałagan pozostawiony po bitwie...
    Ashaya Stone
    Ashaya Stone


    Liczba postów : 89
    Join date : 10/06/2014
    Skąd : Orle Gniazdo

    Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

    Pisanie by Ashaya Stone Nie Mar 08, 2015 10:26 pm

    Jesień, 1 luty 282 roku


    Po kilku dniach Ashaya Stone oraz William Manderly dotarli do Czarnego Zamku, by ogłosić Wolnym Ludziom oraz członkom Nocnej Straży to, co wspólnie ustawili podczas wspólnych narad. Na zakończenie obrad spisali umowę określającą prawa, obowiązki oraz inne rzeczy tego typu zarówno Dzikich, jak i ludzi z Północy. Kilka punktów wymagało obmyślenia, niektóre z nich nawet prawie że doprowadziły do sporu między obiema stronami. Jeden punkt spowodował szczególne zamieszanie. Ashaya początkowo nie chciała w ogóle na niego przystać, nie chciała o nim słyszeć, ale... Manderly był nieugięty. "Zdrada to zdrada i powinna być karana" - ciągle powtarzał. Dodatkowo wystosował przekonywujące argumenty. Królowa się zaczęła zastanawiać. Musiała wybierać między kimś, kto uratował jej życie, kimś, kto pomógł jej zjednać Dzikich, kimś, kogo kochała, a dobrem, szczęściem swoich ludzi i pokojem z ludami Północy. Poprosiła nawet Williama o chwilę samotności. Rozpłakała się. Po raz pierwszy od jakiś 8 lat Ahaya Stone zaczęła płakać. Wiedziała, że teraz nie jest tylko dziewczyną zza Muru, teraz reprezentuje wszystkich swoich ludzi i podejmuje decyzję za całą społeczność Wolnych Ludzi. Ostatecznie zgodziła się. Ona i Manderly podpisali umowę w obecności świadków. Oto jej treść:

    1. Wolni Ludzie składają przysięgę lojalności Manderlym jako swym seniorom.
    2. Mogą nadal nazywać siebie Wolnymi Ludźmi.
    3. Ród Manderlych nie będzie ingerował w sposoby wybierania przywódców wśród Wolnych Ludzi, jednak każdy kolejny wódz będzie musiał odnawiać przysięgę.
    4. Ród Manderlych nie będzie ingerował w prawa i obyczaje Wolnych Ludzi na ich terenach, jednak Wolni przebywający na obszarze pozostałych ziem będą musieli respektować prawo tam obowiązujące z zachowaniem własnych swobód, o ile te nie są sprzeczne z dobrem innych osób. Tak samo ludzie z pozostałych terytoriów na terenach Wolnych Ludzi mają prawo odwoływać się do swoich rodzimych praw.
    5. Część z wodzów Wolnych Ludzi może przesłać swoich synów na wychowanie do Białego Portu. Ma to na celu pokazanie im „południowego” stylu życia. Po ukończeniu wieku 15 lat będą mogli powrócić do domów, o ile wyrażą taką chęć.
    6. Ród Manderlych wyśle swoich przedstawicieli na obszar Wolnych Ludzi w celu lepszego poznania kultur.
    7. Każdy przejaw wzajemnej agresji, czy to Wolnych wobec mieszkańców Północy czy tez na odwrót, będzie surowo piętnowany do ścięcia włącznie. Wolnych sądzić będzie Ashaya, ludzi z Północy Lord Manderly.
    8. Wolni Ludzie oferują swoją pomoc włącznie z militarną Manderlym w celu umożliwienia zmian władzy na Północy oraz Jej uniezależnienia od Żelaznego Tronu.
    9. Ród Manderlych zobowiązuje się, że nie zmusi Wolnych Ludzi do walki poniżej wysokości Przesmyku.
    10. Ród Manderlych prosi o pomoc w uzyskaniu przychylności Olbrzymów w celu szybszej rozbudowie Białego Portu. Ashaya zobowiązuje się przysłania dwóch tłumaczy Starszej Mowy dla Lorda Manderly’ego, by Ci mogli go jej nauczyć.
    11. Ashaya zobowiązuje się do przekazania Lordowi Manderly części osób obdarzonych zdolnościami wcielania się w zwierzęta (tzw. wargowie) w celu zwiększenia szans podczas walk prowadzonych na Północy.
    12. Ród Manderly zobowiązuje się do udzielenia pomocy Wolnym Ludziom w razie jakiegokolwiek zagrożenia.
    13. Lord Manderly zobowiązuje się do pomocy w rozbudowaniu terytorium dawnego Daru w celu zapewnienia możliwości bytowania tam Wolnym Ludziom.
    14. Nocna Straż ze względu na jej kiepski stan zostaje rozwiązana. Jej członkowie zostają wcieleni w zastępy Wolnych Ludzi oraz ograniczają się do trzech obecnie funkcjonujących zamków. Pozostałe stają się siedzibami lordów spośród Wolnych Ludzi.
    15. Nocna Straż zrzeka się Starego i Nowego Daru na rzecz Wolnych Ludzi. Ci zaś składają hołd lenny lordowi Williamowi Manderly’emu, włączając tym samym te tereny w obszar Północy.
    16. Rzemieślnicy Wolnych Ludzi mogą zostać przyjęci na praktyki w Białym Porcie. Będą traktowani tak, jak wszyscy inni uczniowie.
    17. Ashaya może zachować tytuł Królowej Wolnych Ludzi i posługiwać się nim aż do śmierci, jednak Jej następcy będą tytułowani i mianem Lorda Protektora Wolnych Ludzi i Marchii Północnej.
    18. Chętni Wolni ludzie mogą osiedlić się w nowopowstających osadach na terenie Białego Portu. Mogą jednak stanowić maksymalnie połowę populacji oraz przez pięć lat nie mogą piastować urzędów.
    19. Biały Port zobowiązuje się dostarczyć materiały i rzemieślników potrzebnych do budowy nowych osad i wiosek na terenie Darów oraz naprawy tych opuszczonych.
    20. Yoren Storm zwany Lordem Sztormu, były Pierwszy Zwiadowca Nocnej Straży zostaje uznany winnym zdrady swojej organizacji oraz dezercji i jest zobowiązany stawić się przed Lordem Manderly oraz Ashayą w celu przyjęcia wymierzonej mu kary.


    Po przybyciu na dziedziniec Czarnego Zamku Ashaya rozkazała swym ludziom, by ci odnaleźli i przyprowadzili Yorena. Kiedy ci już to uczynili, dziewczyna ogłosiła swoim ludziom postanowienia, które poczyniła z Lordem Manderlym. Spojrzała się w oczy swojego kochanka. Z jej spojrzenia można było wyczytać żal i smutek. Nie miała jednak wyboru.
    -Yorenie Storm - odezwała się donośnym głosem. -Służyłeś mi wiernie i okazałeś się nieocenionym członkiem mojej armii... - głos zaczął jej się prawie łamać, lecz mówiła dalej. -Jednak wcześniej dopuściłeś się zdrady Nocnej Straży i to czyni cię zdrajcą oraz dezerterem, a będąc w sojuszu z ludźmi z Północy, nie mogę tolerować czegoś takiego - skończyła. Teraz pozostaje czekać na to, co powie Lord Manderly oraz sam Yoren.
    Yoren
    Yoren


    Liczba postów : 162
    Join date : 09/06/2014
    Age : 29
    Skąd : Koniec Burzy

    Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

    Pisanie by Yoren Pon Mar 09, 2015 12:55 am

    1 luty 282 roku

    Yoren siedział w swojej komnacie i spożywał posiłek z magnarem Thennu, gdy do środka weszli dwaj dzicy, spojrzeli na Yorena niepewnie i oznajmili że Ashaya wzywa go na dziedziniec. Mężczyzna niczego się nie spodziewając ruszył za nimi. Na dziedzińcu jego... ukochana rozkazała go pojmać, a następnie obwieściła to co zaplanowała z Manderlym. Nie mógł uwierzyć w to co słyszy! On poświęcił dla niej życie, a ona wydała go na śmierć... Zapomniałaś już kim ty byłaś..? Tak się składa, że też należałaś do Nocnej Straży, w takim razie niech i ciebie zetnie za zdradę... mężczyzna poczuł w pobliżu swojego wilkora. Rozkazał mu w myślach podejść. Zwierz stanął u jego boku, wysoki sięgający mu łbem do klatki wilkor wyszczerzył kły. Mężczyzna postanowił wykorzystać sytuację, nie miał nic do stracenia... Kochałem Cię. Dla Ciebie odszedłem z Nocnej Straży, a Ty teraz zdradzasz mnie w taki sposób..? Dzieliłem z Tobą skóry w namiocie, ogrzałem Cię swoim ciałem, gdy wpadliśmy do mroźnej rzeki. Powiedzieliśmy sobie słowa "Ty jesteś mój, a ja twoja" czy nie pamiętasz tego..? Byłem głupi, wierząc w te brednie. Co teraz oddałaś się temu południowcowi, aby zyskać jego przychylność..? Ile razy mu się oddałaś..? Nie możesz tolerować tego że zdradziłem Nocną Straż..? Ale mogłaś, dopóki byłem Ci potrzebny..? w oczach Yorena pojawiły się łzy... Dwa razy uratowałem Ci życie, czy dla Ciebie to nic nie znaczy..? opuścił na chwilę głowę, jakby nie chciał aby zobaczyli jego łzy w oczach... Wolni ludzie... zwrócił się z wielką siłą w głosie do zebranych na dziedzińcu dzikich, których z każdą chwilą robił się coraz więcej... Czy na prawdę jesteście wolni..? Ashaya każe wam klęknąć przed południowcem i przysiąc mu wierność! Pytam się, czy wy nazywający siebie tymi, którzy nie klękają zrobicie to..? spojrzał się po wszystkich... Zdradziła nas i oszukała. Magnarze Thennu, czy pozwolisz, aby jakiś południowiec rozkazywał Ci co masz robić a czego nie..? Ten południowiec sam dopuścił się zdrady i zbuntował przeciwko swojemu panu. Czy on też nie powinien zostać za nią ukarany..? Yoren zauważył, że obok niego stanął Raymund o Stu Twarzach, a za nim przyszły jego zwierzęta z niedźwiedziem na czele... Raymund zawdzięcza mi swoją wolność. Wy dzięki moim planom mogliście spokojnie przejść na tą stronę Muru i rozpocząć dostatnie życie. Wodzowie! Czy dla Was też nic nie znaczę..? Dowiodłem że jestem znakomitym wojownikiem pokonując małego giganta, dowiodłem że potrafię dowodzić i rządzić. Stańcie po mojej stronie a na pewno ten południowiec nie będzie wam mówił co macie robić! Jesteście wolnymi ludźmi, którzy sami sobie wybierają przywódcę! Czy chcecie, aby ta klękaczka wami dowodziła..? zwracał się do dzikich. Miał nadzieję, że nie pozwolą na to, aby kazano im klękać... Wodzowie! Jaki przywódca potajemnie ustala warunki waszego poddaństwa i dopiero po wszystkim wam o tym mówi, nie pytając o zdanie..? Wielu z was poznało mnie dobrze. Stańcie po mojej stronie, albo mnie zabijcie, ja nie będę patrzył jak oni każą wam klękać... przemawiał długo i płomiennie. Każde słowo wykrzykiwał, aby wszyscy mogli go usłyszeć...
    William Hawke
    William Hawke
    Administrator


    Liczba postów : 296
    Join date : 23/07/2014
    Age : 30
    Skąd : Hawkhill

    Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

    Pisanie by William Hawke Nie Mar 15, 2015 6:11 pm

    William na słowa Yorena mógł zareagować tylko drwiącym śmiechem. Piękne słowa „pierwszy zwiadowco”! Zaprawdę chwytają za serce. Nazywam się William Manderly. Mym herbem jest tryton na niebiesko-zielonym tle. Taaak, wielu w Was dobrze zna ten herb. Mój ojciec wielokrotnie udowadniał Wam jak strasznym i potężnym jest wojownikiem. Jednak ja choć tez potrafię walczyć znam tez wagę słów. Słowa, które Wam oferuję to dobrobyt, rozwój i bezpieczeństwo. Nie zabieram wam też waszej wolności czyż nie podkreśliliśmy dostatecznie tego, że nie będziemy ingerować w wasze zasady? Oferuję Wam mój chleb i sól moją rękę wyciągniętą w Waszą stronę. Drugim wyborem jest wojna i śmierć. Nie macie szans z armiami Lordów Północy Nie posiadacie odpowiedniej broni, wiedzy i doświadczenia. Dar krótko wyżywi Wasze rodziny i zwierzęta. Co zrobicie? Posłuchacie słów zdrajcy, który nie z odwagą lecz podstępem zaatakował swych braci, zatruwając ich wodę i żywność. Czy może też wybierzecie lepszą przyszłość dla swoich rodzin i dzieci. Bez śmierci w chłodzie i głodzie. Chcecie walczyć i stopniowo wymierać czy zbudować swój nowy dom? W końcu jeśli plotki są prawdziwe i nadciąga zagrożenie z Północy to wolicie stawić mu czoła samotnie czy ramię w ramię z „południowcami”. Znam zimę. Może nie tak dobrze jak Wy jednak rozumiem jej gniew. W przeciwieństwie do was znam jednak też lato. I oferuję wam korzystanie z jego możliwości by zima stała się łatwiejsza. Wybierzcie rozważnie, bo potem wyboru już nie będzie. Will czuł napięcie w swoich mięśniach. Ten moment był kluczowy, jeszcze bardziej kluczowy niż negocjacje z Królową Wolnych Ludzi.
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry


    Liczba postów : 512
    Join date : 25/06/2014

    Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

    Pisanie by Mistrz Gry Nie Mar 15, 2015 6:15 pm

    http://kostnica.eu/roll/550488f672486/ Wynik: 80%
    http://kostnica.eu/roll/55048a3970977/ Wynik: 100%
    http://kostnica.eu/roll/55048ad8442fa/ Wynik: 30%

    (Po rozpatrzeniu wyników z wyżej przedstawionych trzech rzutów obniżamy prawdopodobieństwo wystąpienia buntu do 25%.)

    http://kostnica.eu/roll/55048c8b3705b/ Wynik: Wśród Dzikich nie wybucha bunt.

    Wszyscy Wolni Ludzie zebrani na dziedzińcu, a było ich około 1.5 tysiąca, słuchali z uwagą zarówno przemowy Yorena, jak i tego, co miał im do powiedzenia lord Manderly. Niektórzy ze zgromadzonych wodzów zdawali się być zszokowani całą sytuacją. Jak to? Królowa, którą wybraliśmy, oddaje nas w ręce Południowców? Po krótkiej chwili na dziedzińcu zrobił się szum, ludzie zaczęli szeptać między sobą. I wtedy właśnie głos postanowił zabrać Yoren. Mówił długo i widać było, że starannie dobiera słowa. Przemawiał tak, że miało się wrażenie, iż rzeczywiście zaraz porwie Dzikich do wzniecenia buntu. Wolni na słowa mężczyzny zareagowali dosyć burzliwie, niektórzy mieli wyraźną ochotę, aby pójść za nim, jednak coś ich powstrzymywało. Tym czymś był strach. Obawiali się tego, że nie dadzą rady wygrać z Królową, która wciąż cieszyła się poważaniem i szacunkiem wśród swego ludu, a na dodatek teraz miała za sobą wojska Manderlych. Zaistniałą sytuację postanowił wykorzystać lord William, który, widząc narastające napięcie oraz niepewność w oczach zgromadzonego tłumu, postanowił też coś powiedzieć. Jako doświadczony mężczyzna, który z pewnością już wiele razy przemawiał w podobny sposób, wiedział bardzo dobrze, co ma mówić. Gdy tylko Wolni usłyszeli jego słowa, jeszcze bardziej stali się niepewni i nie wiedzieli, co mają poczynić. Manderly mógł im zaoferować to, o czym każdy z nich ukrycie marzył: dom, ciepło i jedzenie. Co prawda musieliby wówczas podporządkować się Południowcom, ale czy takie wartości mają swoją cenę? Zresztą w głębi duszy i tak czuli, że jakikolwiek bunt szybko zostałby stłumiony. Ostatecznie zadecydowali, że zgodzą się na warunki umowy, aczkolwiek na dziedzińcu wciąż dało się słyszeć pomruki niezadowolenia.

    Yoren
    Yoren


    Liczba postów : 162
    Join date : 09/06/2014
    Age : 29
    Skąd : Koniec Burzy

    Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

    Pisanie by Yoren Sob Mar 28, 2015 2:46 am

    Słuchał Manderly'ego bez zbytniej uwagi. Bardziej rozglądał się po obecnych dzikich. Niestety na początku nie osiągnął tego co chciał. Zaraz odpowiedział Trytonowi... Mówisz, że nie będziesz ingerować w zasady... Ponownie przeczysz własnym słowom... czyż wolni ludzie nie wyznają zasady "nie klękamy przed nikim", a jak widzę, ty chcesz ingerować w to. Poza tym może odpowiedziałbyś na to, że i ona jest dezerterką z Muru... Wielu wolnych ludzi potwierdzi te słowa. Jeżeli tak cenisz sobie wasz honor i zasady, to czemu jej także nie zetniesz...? zapytał, choć i tak znał odpowiedź... Nie pozostawiacie mi innego wyboru. Trytonie mówisz, że nie będziesz ingerował w zasady, prawa i obyczaje wolnych ludzi. Zobaczymy ile twoje słowa są warte...Spoglądał na dziewczynę przez chwilę, czekając na jej odpowiedź. Nic. Postanowił rzec...  Ashayo Stone, wyzywam cię na pojedynek na śmierć i życie. Jako zdrajczyni wolnych ludzi nie możesz już dowodzić nimi. Zgodnie z odwiecznym prawem wolnych ludzi, władzę posiada silniejszy... wśród zgromadzonych podniósł się szmer. Wszyscy byli ciekawi reakcji Ashayi Stone. Nie mogła odmówić, gdyż byłoby to równo warte z jej nieudolnym przywództwem. Ktoś kto nie potrafi utrzymać przywództwa i stanąć do walki z pretendentem nie może dalej dowodzić.

    Yoren wyjął miecz, toporek i stanął gotów. To było śmieszne. Człowiek, który dla Niej poświęcił cale swoje dotychczasowe życie, uratował Jej 3 razy życie, i który miał z nią spędzić resztę życia, co dostał w zamian..? Wydanie na śmierć. Nawet nie raczyła mu odpowiedzieć. Teraz był gotów ją zabić. Przez głowę przeleciał mu jeszcze obraz z jaskini i jakby słyszał w oddali cichnące słowa dziewczyny... "ty jesteś mój, a ja twoja" wypowiedziane, gdy jeszcze myślał, że naprawdę coś ich łączyło.
    William Hawke
    William Hawke
    Administrator


    Liczba postów : 296
    Join date : 23/07/2014
    Age : 30
    Skąd : Hawkhill

    Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

    Pisanie by William Hawke Wto Mar 31, 2015 12:07 pm

    William wyczuł okazję by zaskarbić sobie szacunek Wolnych Ludzi. Jeśli pokona tego zdrajcę i pretendenta nikt nie będzie mógł uznać go za słabego. Wsławi się również jako wojownik. William wierzył, że lepsze uzbrojenie i większe doświadczenie w pojedynkach zrównoważy wolę walki i nabyte umiejętności Yorena. Bogowie rozsądzą.
    Taki ktoś jak Ty nie jest godzien by walczyć z Królową. Walcz ze mną, walcz z parszywym południowcem! Jeśli nie będziesz w stanie pokonać mnie nigdy nie będziesz godzien reprezentować wolnych ludzi. Zresztą jeśli umrę ja nikt nigdy nie będzie musiał uklęknąć. A Królową Ashayę na pojedynek wyzwiesz jutro. Panie "były zwiadowco" stawaj do walki!
    William wyciągnął miecz, poprawił tarczę i wyszedł przed szereg między Ashayę, a Yorena.
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry


    Liczba postów : 512
    Join date : 25/06/2014

    Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

    Pisanie by Mistrz Gry Wto Mar 31, 2015 12:10 pm

    William i Yoren przygotowali się do pojedynku. Ten pierwszy miał na sobie swój pancerz półpłytowy, a w rękach dzierżył miecz i tarczę. Jego przeciwnik miał na sobie jedynie kolczugę, a jako broni używał miecza i toporka.

    Na placu zebrali się praktycznie wszyscy, którzy zdążyli usłyszeć o tym co się wydarzyło. Utworzono duży krąg, w którym były pierwszy zwiadowca i lord Białego Portu będą mogli walczyć. Wolni Ludzie wdrapywali się na wyżej położone punkty by mieć dobry widok. Ashaya przyglądała się temu wszystkiemu nieco z boku. Nie mogła zabronić tego pojedynku. Manderly musiał zdobyć szacunek Wolnych Ludzi, a najlepszą drogą ku temu jest pokazanie swoich umiejętności. Przez kilka długich minut William i Yoren krążyli obserwując ruchy przeciwnika i szukając ewentualnych słabości.

    W końcu jednak pierwszy zwiadowca nie wytrzymał i rzucił się na Williama. Stal uderzyła o stal, pojedynek się rozpoczął.

    http://kostnica.eu/roll/551a6090378ad/ (59%) – skuteczność Williama
    http://kostnica.eu/roll/551a60a6d9444/ (52%) – skuteczność Yorena

    Dziki szał Yorena został skutecznie zablokowany przez parady riposty i bloki Williama. Ten dość metodycznie i ostrożnie parował kolejne ciosy starając się wyczuć przeciwnika. W jednym momencie jego kontra prawie dorwała zwiadowcę jednak jedynie czubek ostrza zahaczył i ramię powodując nacięcie podobne najwyżej skaleczeniu.

    http://kostnica.eu/roll/551a6184d590f/ (48%) - skuteczność Williama
    http://kostnica.eu/roll/551a619e80668/ (44%) – skuteczność Yorena

    Wyrównany pojedynek trwał nadal jednak wciąż William zmuszał przeciwnika do nieco większych starań sam czasami ocierał się o kolczugę. W jednym z momentów udało się mu nawet grzmotnąć przeciwka tarczą jednak to wciąż było za mało by uzyskać znaczącą przewagę.

    http://kostnica.eu/roll/551a6289f40ac/ (52%) – skuteczność Williama
    http://kostnica.eu/roll/551a62a045cd5/ (59%) – skuteczność Yorena

    Pierwszy zwiadowca nie miał jednak zamiaru oddać pola, teraz ponownie przejął inicjatywę starając się postawić na szybkość kolejne uderzenia zmusiły Williama do cofnięcia się o kilka kroków, miecz uderzył o pancerz lorda zostawiając lekkie wgniecenie. Jednak i tu zabrakło presji odpowiedniej by zdobyć wystarczającą przewagę.

    http://kostnica.eu/roll/551a638b7b1f5/ (62%) – skuteczność Williama
    http://kostnica.eu/roll/551a63a75384c/ (55%) – skuteczność Yorena

    William jednak nie zamierzał pozwolić by były strażnik na murze pokonał go, gdy miecz przeciwnika boleśnie uderzył w płytę na jego boku używając swojego ciężaru rzucił się na przeciwka. Ten oczywiście odskoczył jednak niefortunnie potknął się i upadł. Wykonał sprawny przewrót i po chwili znów był na nogach jednak poczuł chrzęst kostki i narastający po nim ból. W żaden sposób nie wykluczało go to z walki jednak stwarzało nowe okazje dla Williama.

    http://kostnica.eu/roll/551a64d39e6ab/ (42%) – skuteczność Williama
    http://kostnica.eu/roll/551a64fd0f6bc/ (52%) – skuteczność Yorena

    Jednak ból nie sprawił, że Yoren walczył gorzej. Wprost przeciwnie, świeże pokłady pierwotnego gniewu sprawiły, że z zapałem uderzył na przeciwnika spychając go do defensywy, kolejne ciosy miecza i topora spadały na tarczę lorda pozostawiając niezliczone rysy na wymalowanym na niej trytonie. W końcu jeden wymierzony z góry cios sprawił, że tarcza odbiła w dół powodując lukę w obronie. Szybko wstrzelił się w nią miecz lecz Lord Białego Portu uchylił się na tyle sprawnie, że ostrze tylko lekko zagłębiło się w jego ramieniu wywołując nieprzyjemny ból. Teraz zarówno jeden jak i drugi czuli piekący ból w swoich ranach.

    Wolni ludzie z radością i zachwytem oglądali toczący się pojedynek. „Południowiec” walczył jak równy z równym przeciwko jednemu z ich najlepszych wojowników. To budziło ich zachwyt mimo to większość kibicowała zwiadowcy. Mogli nie zgadzać się z jego namowami do buntu to jednak wciąż uważali go za jednego ze swoich braci. W tym momencie ważniejszy był pojedynek, który przybierał coraz mocniejszego charakteru.

    http://kostnica.eu/roll/551a676629194/ (66%) – skuteczność Williama
    http://kostnica.eu/roll/551a678974993/ (36%) – skuteczność Yorena

    William od dawna nie poczuł smaku stali na swojej skórze. Co prawda miał doświadczenie w kampaniach wojennych, ale to było kiedyś. Ostatnich kilka lat walki miały charakter treningu lub zawodów i rzadko dochodziło tam do rozlewu krwi. Teraz jednak poczuł sączącą się powoli z rany krew i świadomość ta wzbudziła w nim żądzę odwetu. Naparł na przeciwnika uderzając w większą siłą niż wcześniej. Oczywiście na chwilę zapomniał o obronie co spróbował wykorzystać Yoren. Uderzył toporkiem w jego bok lecz zbyt słabo by przebić pancerz, za to ostrze zaklinowało się na moment co zdążył wykorzystać William. Pchnął mieczem zwiadowcę w bark wywołując jego krzyk wściekłości, wypuścił toporek i odsunął się szybko. William z pogardą odczepił broń przeciwnika i odrzucił ją gdzieś daleko. Tymczasem Wolni Ludzie wyli z zachwytu. Po wymianie lekkich ciosów ten był pierwszym poważnym.

    http://kostnica.eu/roll/551a6921db48e/ (21%) – skuteczność Williama
    http://kostnica.eu/roll/551a694d9eeeb/ (21%) – skuteczność Yorena

    Walka na chwilę się uspokoiła. Mimo wszystko choć toporek nie przebił skrytej pod płytą kolczugi i nie zranił Williama to wywołał silny ból, który na moment osłabił ciosy Williama. Yoren też nie radził sobie najlepiej świeża rana sprawiła, że jego oddech chwilowo był nierówny i niespokojny. Przeciwnicy potrzebując chwili by złapać oddech ponownie wrócili do krążenia dookoła siebie.

    http://kostnica.eu/roll/551a69e9010ad/ (12%) – skuteczność Williama
    http://kostnica.eu/roll/551a6a0e67d67/ (25%) – skuteczność Yorena

    Zwiadowca ponownie ruszył do ataku, William widocznie nie odzyskał jeszcze sił po intensywnym starciem sprzed kilku chwil. Szybko był zmuszony przejść do defensywy oraz bolesnego przyjmowania ciosów. Przeciwnik nie miał już toporka jednak sprawnie odnajdywał luki w obronie by punktować przeciwnika. Chwilowo zapomniał o krwawiącej ranie.

    http://kostnica.eu/roll/551a6b46b7dae/ (52%) – skuteczność Williama
    http://kostnica.eu/roll/551a6b675a1ae/ (6%) – skuteczność Yorena

    Jednak i to natarcie wytraciło impet. Ruchy zwiadowcy w końcu zwolniły i William mógł przejąć inicjatywę. Kolejne agresywne uderzenia zmuszały zwiadowcę do cofania się w końcu uderzeniem tarczy odbił miecz przeciwnika i brutalnie ciął mieczem klatkę piersiową przeciwnika. Krew polała się pokotem z obfitej rany, a sam zwiadowca plunął krwią. Jednak nie upadł wciąż mimo poważnej rany stał na nogach i próbował walczyć dalej.

    http://kostnica.eu/roll/551a6ced0abf1/ (46%) – skuteczność Williama
    http://kostnica.eu/roll/551a6d2188f7e/ (31%) – skuteczność Yorena

    Zwiadowca wciąż walczył dzielnie mimo pozostawiania na placu kolejnych plam krwi. Jednak przewaga Lorda Williama była już zbyt wielka. Odbijał kolejne ciosy i sam zadawał własne choć już nie tak skuteczne. Wolni Ludzie wiedzieli jak ten pojedynek musi się skończyć, wszyscy już w ciszy oglądali rozgrywający się koniec.

    http://kostnica.eu/roll/551a6ddaa4420/ (40%) – skuteczność Williama
    http://kostnica.eu/roll/551a6e0e2aa5c/ (14%) – skuteczność Yorena

    Cóż zwiadowca słaniał się na nogach, w końcu William ryknął i uderzeniem już nie miecza a pięści posłał zwiadowcę na ziemię. Pojedynek był zakończony. Pierwszy zwiadowca i pretendent do tytułu Króla Pierwszych Ludzi padł na ziemię, krwawiąc z licznych ran. Miał szanse a przeżycie o ile udzieli mu się szybkiej pomocy medycznej. William machnął mieczem by oczyścić ostrze z krwi jednak nie udało mu się to w pełni. Odszedł powoli w kierunku swoich ludzi.


    /// Uwagi odnośnie mechaniki pojedynku czyli Jak to jest zrobione? Dla jasności przyjąłem, że każdy z walczących ma 15 „punktów zdrowia” i teraz zadawanie obrażeń wyglądało następująco.  
    Wygrany rundy zadaje 1 obrażenie lekkie przeciwnikowi.
    Każde 10 przewagi to kolejna rana.
    Jednak jeśli przewaga wynosi od 30 do 60 jest to od razu rana średnia, a od 70 wzwyż rana cięzka.
    Małe rany akumulowały się. Od 3 obrażeń lekkich zraniony otrzymywał modyfikator -5. 5
    Potem lekkie obrażenia zbierały się dalej i 7 wskakiwało już do puli obrażeń średnich każde kolejne obrażenie, gdy „lekkie” były już pełne wskakiwało do średnich.
    W średnich analogicznie powyżej 6 wskakujemy na ciężkie.
    System ten jest wciąż testowy, ale wydaje mi się, że pojedynki są fajniejsze niż takie z jednym rzutem k20.  Zadawanie ran ma ogromne znaczenie choć przy odrobinie szczęścia mimo ich posiadania można wyrównać sytuację. W razie pytań do systemu zapraszam na pw.

    ///Edit: Jak można zauważyć, napisałem walkę, w której sam uczestniczę. Oczywiście może to budzić kontrowersje, które rozumiem. Jeżeli ktoś ma obiekcje na temat jej przeprowadzenia i widzi, że w jakiś sposób faworyzowałem siebie prosze napisać mi pw. Najwyżej cofnie się ten psot i walka zostanie przeprowadzona raz jeszcze pod okiem innej osoby lub nowo wybranego MG.
    Ashaya Stone
    Ashaya Stone


    Liczba postów : 89
    Join date : 10/06/2014
    Skąd : Orle Gniazdo

    Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

    Pisanie by Ashaya Stone Nie Kwi 05, 2015 1:33 am

    Naprawdę, Ashaya Stone nigdy by nie przypuszczała, że Yoren będzie sprawiał tyle problemów. Rozumiała, że miał prawo poczuć się porzucony i poniekąd też zdradzony, ale myślała, że mężczyzna przyjmie wyrok śmierci z honorem oraz że nie będzie próbował przejąć władzy nad Wolnymi Ludźmi. Nie chciała z nim walczyć, nie chciałą tego kończyć w ten sposób, a on oczywiście musiał ją wyzwać na pojedynek. Całe szczęście Manderly wkroczył do akcji i przekonał Yorena, by ten najpierw zmierzył się z nim. Królowa przyglądała się walce z boku, a kiedy były zwiadowca dostawał mocniejsze ciosy, ta odruchowo zaciskała pięści i przymykała oczy. Wreszcie pojedynek dobiegł końca, a Yoren leżał już w kałuży krwi. Mimo to wciąż żył. Ashaya wiedziała, że szybka pomoc maestra mogłaby mu ocalił życie, jednak nie do końca była pewna, czy warto leczyć z ciężkich ran kogoś, kto i tak zostanie posłany na śmierć. Kobieta wzięła mocny wdech i ruszyła w kierunku rannego. Kiedy już zbliżyła się do jego ciała, przyklęknęła na jedno kolano i spojrzała się mu w oczy.
    -Niech bogowie mają w opiece twą duszę, Lordzie Sztormu - wypowiedziała ledwo słyszalnym głosem, a następnie zadała mu śmiertelny cios sztyletem. Dar łaski, tak to nazywano w stronach, z których pochodziła. Nic lepszego nie mogła teraz zrobić.
    -Zajmijcie się ciałem - rzuciła w stronę swych ludzi, po czym zwróciła się do Williama: -Lordzie Manderly! Jeśli potrzebujesz pomocy medyka, sądzę, iż maester z Czarnego Zamku opatrzy twoje rany. Jednak kiedy już odpoczniesz po walce i przebierzesz się, chciałabym, byś wraz ze mną poszedł do Lorda Dowódcy i zamienił z nim kilka słów.
    William Hawke
    William Hawke
    Administrator


    Liczba postów : 296
    Join date : 23/07/2014
    Age : 30
    Skąd : Hawkhill

    Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

    Pisanie by William Hawke Nie Kwi 05, 2015 10:11 pm

    Jesień, 1 luty, 282AL

    Manderly przyjrzał się kilku ranom oraz wgnieceniom na swojej zbroi. Potrząsnął głową i zwrócił się do Ashayi. Na szczęście to nic poważnego. Pierwszy Zwiadowca walczył nieźle, ale nie na tyle by mnie wykluczyć. Choć przyznam w kilku momentach myślałem, że przywitam się z Bogami. Do maestra jednak się udam. Muszę napisać dwa listy. Potem dołączę do Ciebie w komnacie Lorda Dowódcy. Udał się do niedużego pomieszczenia, które jego ludzie zagospodarowali dla niego po ich przybyciu na Czarny Zamek. Tam z pomocą człowieka z gwardii zdjął pancerz. Zdecydowanie wymagał uwagi płatnerza. Liczne wgniecenia i przebity bok od ciosu toporka mocno obniżył walory obronne pancerza. Gdy William zdjął pancerz i kolczugę odprawił człowieka. Ściągnął przeszywanicę, koszulę i przyjrzał się własnemu ciału. Stłuczenia i ślady krwi były dość liczne, w końcu poczuł ból w jednym z żeber. Robię się stary... Może rzeczywiście niech obejrzy to maester. Czeka nas ciężka kampania. Posłał po maestra. Ten przybył i zaczął zajmować się ranami Williama. W tym czasie myślał nad wszystkim. Północ nie da sobie rady sama. Potrzebujemy sojuszników jeśli mamy oderwać się od korony. Jednak kto? Leech za dużo by ryzykował by poprzeć niedawno poznanego zięcia. Ma też powiązania z tronem. Im dalej na południe tym większe ryzyko... Jest tylko jedna osoba w Westeros, która może na szybko odpowiedzieć na wezwanie do powstania przeciwko Koronie. To Roland Greyjoy. Walczył już u boku Edwyla i być może wie o tym, że byłem jednym z jego zaufanych ludzi. Wiem też, że podobnie jak Edwyle nie lubił Korony, ale czy to wystarczy? Z zamyślenia wyrwał go maester, który stwierdził, że rany są opatrzone. William podziękował mu i założył świeżą koszulę, jednak sytuacja wciąż była napięta, więc musiał również założyć kolczugę. Z napierśnika zrezygnował. Ten i tak wymagał napraw, a zapasowy był na statku. Usiadł i napisał dwa listy, następnie poszedł do klatek z krukami, które mieli jego ludzie i wysłał ptaki. Jeden list był zaadresowany do lorda Rolanda Greyjoya, a drugi do jego żony Blanche. Po tym wszystkim udał się do komnaty Lorda Dowódcy.
    William Hawke
    William Hawke
    Administrator


    Liczba postów : 296
    Join date : 23/07/2014
    Age : 30
    Skąd : Hawkhill

    Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

    Pisanie by William Hawke Pią Maj 01, 2015 12:49 pm

    Jesień, 3 lutego, 282AL

    Minęły dwa dni od rozmowy w komnacie Lorda Dowódcy, jednak były to dni pełne pracy. William dwoił się i troił by dowiedzieć się jak najwięcej o armii Wolnych Ludzi. Poznał kilku wodzów, przechylił kilka rogów z ale. Wiedział jednak, że większość z nich patrzy na niego chłodnie. Nie ufali mu, i nie zamierzali być łatwymi sojusznikami. Jednak chyba zaczynali rozumieć, że są sobie wzajemnie potrzebni. W końcu nikt nigdy nie powiedział, że sojusznicy muszą się lubić. Wystarczy, że współpracują. William przejął dowodzenie poparty autorytetem Ashayi. Ziemie na południe od Muru były jego domeną, znał teraz i warunki walki, wiedział na co się przygotować. Całą broń z zasobów Czarnego Zamku, Wschodniej Strażnicy i Wieży Cieni przekazał najwierniejszym oddziałom Królowej. Miały One stanowić trzon sił w razie ewentualnej konfrontacji. Broni tej wystarczyło na wyposażenie 1440 ludzi. Dodatkowo użyto nadającej się broni po poległych w wyniku zarazy i walki braciach co łącznie dało 1500 dobrze wyekwipowanych żołnierzy. Na razie będzie musiało to wystarczyć. Jednak szabrowanie zbrojowni nie było jedynym działaniem Williama mającym na celu wzmocnienie tej nowo powstałej prowizorycznej armii. Nakazał też ścięcie kilkunastu drzew i wystruganie wielu pik. Były One dość toporne i prymitywne, w dodatku dość niewygodne w użyciu, brakowało odpowiednich narzędzi by zrobić to porządnie jednak było to lepsze niż nic. William był prawie zadowolony z efektów tych działań. Mur nie oferował wiele, ale musiało to wystarczyć. Nakazał też załadować wozy materiałami z zamku. Gwoździe, liny, belki. W skrócie wszystko co mogło się przydać podczas oblężenia. Prawie całe zapasy oleju też były zabrane. Również większa część żywności została zabrana, w końcu niewielkiemu garnizonowi na Czarnym Zamku nie będzie potrzebna. Oczywiście wystawił papier, który zobowiązywał Biały Port do zwrócenia należności wobec Muru w złocie lub towarach z odpowiednim procentem.

    Jako załogę na Murze William po naradach z Ashayą postanowił pozostawić Thenów. Byli jednymi z najbardziej wątpliwych sprzymierzeńców dlatego William chciał odseparować ich od pozostałych klanów by nie tworzyli niepokojów. Tak brutalna załoga miała też za zadanie zniechęcić Lorda Dowódcę i pozostałych Braci do prób ewentualnych buntów. W każdym z zamków William umieścił tez dziesięciu swoich ludzi by nadzorowali kruki i pilnowali "prawidłowych" relacji. Było to niebezpieczne zadanie toteż ludzi wybrał rozważnych i rozsądnych, którzy nie dadzą się ponieść emocjom.

    Jeszcze jedną z rzeczy, które William zrobił było sprowadzenie z Wschodniej Strażnicy swoich okrętowych cieśli. Ich umiejętności w zakresie obróbki drewna mogły okazać się ważne w nadchodzącej kampanii. Wysłał tez polecenie załogom okrętów. Jedna miała udać się z wieściami i planami do Białego Portu, trzy patrolować brzegi wypatrując ruchów wojsk, w szczególności w okolicach Karlholdu. Ostatnia miała czekać w gotowości w Wschodniej Strażnicy zachowując pełną ostrożność. W razie jakiegokolwiek niebezpieczeństwa mieli odbić od brzegu lecz trzymać się blisko Strażnicy.

    Cały poranek zajęło ustawienie wojsk w jakiś szyk jednak w końcu udało się tego dokonać i kolumna ruszyła. Dużą część zadań zwiadowczych przejęli zmiennoskórzy. Ich niesamowite umiejętności były dla Williama cudowne. Stanowili zwiadowców, których wrogowie nie są w stanie dostrzec, obserwowali okolice armii z zarówno z powietrza jak i ziemi. Jednak Lord Białego Portu nie ufał tej metodzie w pełni, grupy doświadczonych łupieżców stanowiły drugi element zwiadu. Byli dobrze uzbrojeni, doświadczeni w unikaniu sił wroga i ukrywaniu się. Na przodzie kolumny ustawione były najwierniejsze oddziały Królowej, gwardia Williama oraz sami dowódcy. Pozostali ludzie Williama na koniach zdobytych w Czarnym Zamku stanowili łączność pomiędzy siłami Wolnych Ludzi. Jeździli i przekazywali rozkazy. Znali wojskowy dryl, więc nadawali się do tego zadania doskonale. W środku kolumny znajdowały się olbrzymy i mamuty wraz z jedną trzecią lepiej wyekwipowanego wojska. Ariengardę stanowił tysiąc dobrze wyekwipowanych Wolnych. Wozy i szkutnicy znajdowały się zaraz za Avangardą. William nie chciał tracić z oczu tych cennych zasobów.

    Celem tego marszu było Ostatnie Domostwo. William nie wiedział na jakim etapie są przygotowania Umberów. List z żądaniami Williama raczej nie dotarł jeszcze do Lorda Umbera, więc mógł liczyć na element zaskoczenia. Polecił by zwiadowcy wyszukali ewentualnych zwiadowców wroga i ich wyeliminowali. Zamierzał otoczyć zamek z zaskoczenia. Liczył na to, że presja siły i słuszne żądania przekonają Umbera do poparcia właściwej sprawy, jednak to miało się dopiero okazać.
    Callo Barsavi
    Callo Barsavi


    Liczba postów : 56
    Join date : 06/06/2014

    Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

    Pisanie by Callo Barsavi Nie Maj 10, 2015 5:42 pm

    Jesień, 6 lutego, 282AL


    Minęły trzy dni odkąd Lord Manderly odszedł, prowadząc ze sobą wielka armie dzikich. Do tego czasu, jak wyliczył Barsavi, dzicy powinni dotrzeć już do Ostatniego Domostwa. Zapewne są właśnie zajęci oblężeniem twierdzy lorda Umbera, lub już zdobyli ją i ruszają dalej, aby zdobyć kolejne twierdze północy. Zapewne głównym celem Manderly'ego będzie zdobycie Winterfell, aby wzmocnić swą pozycję, zajmując stolicę Północy. Tak czy inaczej, trzy dni czasu to dosyć sporo, aby wprowadzić w życie pewien plan.
    Lord Manderly, zabezpieczając swoje plecy, pozostawił na Murze całe plemię Thennów. Prawie cztery tysiące uzbrojonych i zdyscyplinowanych ludzi, różniących się zdecydowanie od całej reszty tej hałastry, jaka ruszyła z Lordem Białego Portu. William Manderly zdecydowanie osłabił swoją armię pozostawiając tak dobrych wojowników na tyłach. Powód tego postępowania wyjaśnił się już następnego dnia po opuszczeniu armii Czarnego Zamku. Część thennów udała się na ziemie Daru, aby rozpocząć budowę swych nowych domostw, cześć zaś została w Czarnym Zamku. Tutaj nie musieli pracować przy orce ani budowie. Mogli jeść, pić i spać do woli korzystając z uszczuplonej przez Williama spiżarni. Ze strzępek rozmów, jakie Barsavi słyszał, wywnioskował dlaczego thennowie zostali aby pilnować twierdzy. Lord Manderly nie ufał im z racji przyjaźni jaka łączyła Yorena i Magnara Thennu. Obawiał się, że w pewnym momencie odwrócą stronę i zniszczą jego misternie uknuty plan. Większości dzikch ta sytuacja się nie podobała. Królowa za Murem obiecała im bogactwa i łupy a tymczasem zosatwiono ich w zamku aby pilnowali garstki Wron. Wiedza ta była bardzo przydatna dla Nocnej Straży. Trzeba było jedynie wymyślić w jaki sposób ją wykorzystać.
    Okazja nadarzyła się kilka dni później. Barsavi opuścił swoją wieżę, aby porozmawiać z samym Magnarem, który przybył właśnie do zamku. Szedł z duszą na ramieniu. Dzicy przewyższali ich liczebnością a i sam wódz nie wyglądał na przyjemnego człowieka. Barsavi rozpoczynał bardzo niebezpieczną grę.
    - Magnarze - Powiedział na przywitanie. Mimo iż należał do wysokich Thenn był od niego zdecydowanie wyższy, nie mówiąc o tym że kilkakrotnie szerszy w barach. - Witam w Czarnym Zamku. Rozgość się proszę - Formuła ta, mimo iż uprzejma, pozbawiona była znaczenia. Potężne plemię mogło brać z twierdzy cokolwiek chciało i żaden z członków Nocnej Straży nie mógł się sprzeciwić, nie ryzykując wybuchu konfliktu. Sądził jednak, że Magnar, będący "cywilizowanym" człowiekiem doceni ten gest. Obaj udali się do królewskiej wieży gdzie przygotowano dla gościa komnaty, posiłek i beczkę ale.
    - Armia królowej za Murem już zapewne dotarła do Ostatniego Domostwa - Powiedział, aby skierować rozmowę na odpowiednie tory - Kto wie, może już zdobyli twierdzę i właśnie ją plądrują. - Zauważył jak na wzmiankę o plądrowaniu Magnarowi zaświeciły się oczy. Plotki mówiły prawdę, ten człowiek naprawdę był bardzo chytry na złoto. Wszak właśnie obietnicą złota Ashaya Stone namówiła go do przyłączenia się do niej.
    - A Ty, o potężny Magnarze zostałeś tutaj. Mam wrażenie, że wasza królowa boi się ciebie po prostu. Boi się ciebie i twoich potężnego plemienia. Wie, że możesz samemu zostać królem i nie słuchać rozkazów jakiegoś północnego paniczyka. Mógłbyś samemu złupić całą północ, nie dzieląc się z nikim zdobytym złotem. A złota w północnych zamkach jest mnóstwo... - Spoglądał jak Magnar na każdą wzmiankę o złocie uśmiecha się coraz bardziej - W takim Winterfell na przykład jest cała komnata wypełniona złotem. - Napił się łyka ale z rogu. Nienawidził pić piwa, jednak przy takim gościu, musiał przezwyciężyć swój wstręt. Wzmianka o komnacie wypełnionej złotem była oczywiście kłamstwem, które jednak mogło zadziałać na umysł chytrego wodza. - A na dodatek teraz, kiedy armie Starka zapewne dowiedziały się o ataku na Ostatnie Domostwo zapewne ruszyły aby wspomóc Umbera. Cały ten skarb został zapewne całkowicie bez opieki. - Magnar nie przerwał mu ani razu, więc zapewne w jego głowie układał się już jakiś plan. Co jednak zrobi? Czy zachęcony słowami Lorda Dowódcy zbierze swych ludzi i pogna aby położyć swe łapy na skarbie? Czy też pozostanie tutaj będąc wiernym swojej królowej.
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry


    Liczba postów : 512
    Join date : 25/06/2014

    Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

    Pisanie by Mistrz Gry Pon Maj 11, 2015 12:35 pm

    Władca Thennów bardzo kochał złoto, więc coraz bardziej kusiły go słowa Lorda Dowódcy. Myślał o górach złota, jakie mógłby zdobyć, o bogactwach dla jego plemienia i o zyskanej pozycji dzięki zdobyciu Winterfell. Jednak... rozkazano mu zostać. Czy nie zostanie nagrodzony za samo wykonanie rozkazu? Z drugiej strony, nie lubił tak siedzieć...

    http://kostnica.eu/roll/55508460d165b/ nie ulega

    Rozkazano mi pilnować tych wron, udowodnię więc że warto następnym razem wysłać mnie w bój... Udowodnię, że dobrze pomagam ludowi Wolnych Ludzi. Zostanę... -tak myślał i odezwał się po chwili do Callo:
    -Lordzie Dowódco, jednak jak mam być pewien, że nie zbuntujecie się za mymi plecami? Rozkaz dostałem jasny: pilnować sytuacji tutaj. Owszem, zdobyłbym wielkie złoto, jednak ze smutkiem muszę stwierdzić, że powinienem poczekać tutaj na nagrodę. Jeśli tak zrobię, z pewnością następnym razem pójdę pierwszy w bój. -mówił to nie okazując emocji, w myślach przekonywał sam siebie, że dobrze postępuje.
    Callo Barsavi
    Callo Barsavi


    Liczba postów : 56
    Join date : 06/06/2014

    Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

    Pisanie by Callo Barsavi Czw Cze 04, 2015 5:32 pm

    Przeklęty dzikus, pomyślał Barsavi słysząc że Magnar nie chce wyruszyć na niestrzeżone Winterfell, aby przejąć rzekome skarby jakie tam się znajdują. Cały plan Lorda Dowódcy spalił na panewce.
    - Widzę że ufasz swojej królowej. - Powiedział tylko i łyknął wstrętnego piwa. Rogu nie można było odstawić, więc musiał go wpierw opróżnić. Dla nienawidzącego ale Lorda Dowódcy była to istna męczarnią.
    - Jednakże - Zaczął ocierając usta rękawem z resztek piany. Musiał pić bardzo powoli, delikatnie przechylając róg. W innym wypadku piwo chlusnęłoby na czarną szatę niczym fala sprowadzona przez Dzieci Lasu, która zatopiła Przesmyk - Zważ na to co Królowa zrobiła z Yorenem Stormem. Każdy słyszał co wykrzykiwał na Dziedzińcu. O dzieleniu skór i w ogóle - Czknął delikatnie w zwiniętą w pięść dłoń - A później, na życzenie tego południowego lorda kazała go zabić. Obiecała mu miłość i ochronę a kiedy tylko nadarzyła się okazja zdradziła go - Delikatnie przechylił róg. Wciąż był w połowie wypełniony mętnym, kwaśnym piwem - Zresztą nie była to jedyna przysięga jaką złamała. - Liczył że Magnar domyśli się o co mu chodzi. Ashaya Stone, podając się za mężczyznę, służyła ponoć w Nocnej Straży. Był to chyba jedyny przypadek w historii zakonu, kiedy taka rzecz miała miejsce. Jednak w pewnym momencie zdezerterowała, uciekając na północ, gdzie powoli pięła się w hierarchii, aż została królową. Barsavi chciał podkopać autorytet królowej, aby Magnar stracił zaufanie do niej i danemu przez nią słowu. Liczył, że kiedy Thenn zorientuje się, że nie może zaufać swojej królowej sam postanowi ruszyć aby zdobyć obiecane łupy.
    - Jednakże, Twoja wierność królowej jest zaiste godna podziwu. - Przechylił wielki róg i opróżnił go duszkiem. Nie było potrzeby zwlekać z tym aż tyle czasu. - Ciekawe tylko czy twa królowa odwdzięczy ci się tym samym. Dobrej nocy Magnarze - Podniósł się z krzesła i ruszył w stronę drzwi. Długi, czarny płaszcz wlókł się za nim po ziemi, zbierając kurz jaki zebrał się na podłodze.
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry


    Liczba postów : 512
    Join date : 25/06/2014

    Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

    Pisanie by Mistrz Gry Wto Cze 09, 2015 12:12 am

    http://kostnica.eu/roll/55760d037509f/ - ulega, ale ma wątpliwości i wyruszy z opóźnieniem

    Thenn nie odezwał się ni słowem podczas wypowiedzi Callo. Sączył tylko trunek, słuchając spokojnie słów dowódcy znienawidzonej przez te wszystkie wieki Nocnej Straży. Gdy wstał, zaczął odprowadzać swego rozmówcę wzrokiem, gdy nagle się odezwał:
    -Czekaj. -rzekł twardym tonem. -Lordzie Wrono... Masz może kogoś, kto by dowiódł obecności skarbów w Winterfell? Być może wyruszę, jednak muszę być pewien, że twe słowo jest więcej warte. Pobędę tu jeszcze trochę, wygrzeję się po północnych mrozach i zaspokoję głód mój i mych ludzi. Dacie mi zapasy. Wiedz, Wrono, że bardzo wysoka będzie cena, jaką przyjdzie ci zapłacić, jeśli kłamiesz. -spojrzał Lordowi Dowódcy prosto w oczy. -Wyrwę ci serce i je zeżrę na oczach wszystkich. A wcześniej się jeszcze zabawię. Byłoby wspaniale zrobić to teraz, lecz nie wypada w tej chwili. -zarechotał, jakby był to najlepszy żart, jaki opowiedział w życiu. -Przyznam ci, że mądrze prawisz, więc dlatego jeszcze żyjesz. Moja królowa wiele razy przysięgi łamała, wiem o tym. Robiła to zawsze dla jakiegoś dobra. Zastanawiam się jednak... Ech, co będę ci wyjawiać me myśli, Wrono. Po prostu albo wezmę skarb dla siebie, albo podzielę z nią. Namyślę się, co by zrobić z tobą, lecz chyba zostawię cię, byś tu gnił. -nalał sobie znów ale do opróżnionego rogu.

    Sponsored content


    Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

    Pisanie by Sponsored content


      Obecny czas to Pon Maj 06, 2024 8:32 pm