Trzy sztandary dumnie powiewały na wietrze. Ich kolory były przytłumione przez noc, chociaż księżyc świecił całkiem jasno. Znajdowali się już niemal na wysokości Torrhen's Square na mapie. Las, otwierająca się przed nami dzika równina... i wilki. Nie zostawiliśmy lasu daleko w tyle, to wycie jest trochę niepokojące. Alys obejrzała się za siebie. Nagle ujrzała obszarpane, ciemne sylwetki ludzi ubranych w futra na granicy lasu. Pięciu? Sześciu? Jeszcze zanim zorientowała się, że to Dzicy, którzy pewnie wspięli się kiedyś na Mur, kilka wilków wypadło z lasu. Tyrellówna zwolniła i kazała paru ludziom przejechać na koniach blisko drzew, by spłoszyć watahę. Dzicy to lud o innych zwyczajach i krwi, lecz to nadal ludzie. A skoro nadchodzi zima... Ich dni są policzone. Poczują prawdziwy chłód zimy i powstaną po śmierci. Ruszą na pozostałych żywych. Czyż Nocna Straż nie powiększa liczby nieumarłych demonów trzymając ten lud za Murem? Właśnie, nic jeszcze nie wiedzą. Jak dobrze, że Rosh oraz Torrhern wyruszają do Czarnego Zamku. Pocieszała się tą myślą. Miała nadzieję, że złote róże przetrwają mrozy, chociaż Wysogród mógł już przestać pełnić rolę ciepłej zimowej osłony. Wilki zniknęły, Dzicy się cofnęli na widok konnych. Żołnierze w ciemnozielonych tunikach zarzuconych na zbroje zawrócili i dołączyli do reszty eskorty.
-Rzuććie im coś do jedzenia. Może się ukryją i przetrwają chociaż trochę. -właśnie wtedy koło ucha świsnęła jej strzała. Człowiek zza Muru, który strzelał, padł od razu martwy. Z jego piersi sterczał bełt z kuszy. Też bym nikomu nie ufała. Zerknęła na starkowy sztandar łopoczący blisko niej. No właśnie. Spojrzała znów ku granicy Wilczego Lasu. Sylwetki już wtopiły się w ciemność. Przejechali parę kolejnych metrów, gdy zza gęstych suchych krzaków wyskoczyły dwie włoczniczki. Jedna z nich wycelowała w Lady Alys. Jakim szalonym pomysłem było umocowanie tarczy u siodła o tej porze... Szybko wyjęła oba miecze, jednym odtrąciła włócznię, a drugi z całą siłą Alys i jej konia przebił Dziką między obojczykami. Druga zginęła gdzieś niedaleko i równie szybko. Dwóch ludzi róż pojechało kłusem nieco w bok, w kierunku z którego kobiety mogły przybyć. Nikogo tam nie było.
-Jedźmy dalej. Zostawmy ich losowi. Oby Starzy Bogowie nad nimi czuwali, bowiem oni mają największą moc od Fosy Cailin do kresu świata... Opuszczamy Północ i jej problemy, acz nie wszystkie.
-Rzuććie im coś do jedzenia. Może się ukryją i przetrwają chociaż trochę. -właśnie wtedy koło ucha świsnęła jej strzała. Człowiek zza Muru, który strzelał, padł od razu martwy. Z jego piersi sterczał bełt z kuszy. Też bym nikomu nie ufała. Zerknęła na starkowy sztandar łopoczący blisko niej. No właśnie. Spojrzała znów ku granicy Wilczego Lasu. Sylwetki już wtopiły się w ciemność. Przejechali parę kolejnych metrów, gdy zza gęstych suchych krzaków wyskoczyły dwie włoczniczki. Jedna z nich wycelowała w Lady Alys. Jakim szalonym pomysłem było umocowanie tarczy u siodła o tej porze... Szybko wyjęła oba miecze, jednym odtrąciła włócznię, a drugi z całą siłą Alys i jej konia przebił Dziką między obojczykami. Druga zginęła gdzieś niedaleko i równie szybko. Dwóch ludzi róż pojechało kłusem nieco w bok, w kierunku z którego kobiety mogły przybyć. Nikogo tam nie było.
-Jedźmy dalej. Zostawmy ich losowi. Oby Starzy Bogowie nad nimi czuwali, bowiem oni mają największą moc od Fosy Cailin do kresu świata... Opuszczamy Północ i jej problemy, acz nie wszystkie.