Zamek Mistwood

Zamek położony w centrum Przylądka Gniewu, rodowa siedziba Mertynsów. W komnatach zamku został złożony śmiertelnie raniony Lord Torrhern Baratheon, po wysłani kruków przybył do niego Jaime Stark.

Tor stracił przytomność na chwilę. Gdy się obudził, czół ból przeszywający jego tors i dłonie które go niosły. Zobaczył przesuwające się niebo, a następnie sufity zamku Mistwoodów. Złożyli go w jednej z gościnnych sal. Po kilkunastu minutach w komnacie pojawił się Jaime. Tor tylko leżał, przyglądał się do niedawna przyjacielowi i czekał na to co on powie, próbując stłumić ból...

Jaime zauważył, że Tor się obudził. Widać było, że cierpi pomimo wypicia makowego mleka. Stark podszedł do niego i powiedział:
- Nie miej pretensji, nie miałem wyboru. Mogłem jechać z nimi albo dać się zamknąć w Wysogrodzie. Na pocieszenie powiem ci, że Sophia jest bezpieczna, a ja nie zabiłem żadnego z twoich ludzi. Tylko ich ogłuszałem, bo jeszcze ktoś inny uznałby ich za interesujący cel. Dustin zaoferował mi też za pomoc Koniec Burzy, niewątpliwie by cię ściął gdybyś nie został śmiertelnie ranny w bitwie. - Jaime zauważył oskarżycielskie spojrzenie Baratheona. - Nie zrobiłem tego dla zamku, zrobiłem to żeby jakieś paniątko z Reach nie znęcało się nad twoimi ludźmi. Mam zamiar być dla nich dobrym panem.

Ja wie...wiedz... Nagle Tor zaczął przeraźliwie kasłać. Okropny spazmatyczny ból przeszył jego ciało.. Tak... zaopiek.. przysięg... moją...siostrą...przysię.. I w ten sposób Torrhern Brandon Baratheon, lord Końca Burzy, zaatakowany podstępnie przez Tyrellów i Martellów wypowiedział ostatnie słowa, po czym zapadł w spiączke. Dla zwyklych ludzi wyglądał na martwego...

Jaime wysłuchał ostatnich słów Baratheona, o ile można to było nazwać słowami, a następnie zebrał swoich ludzi aby wyruszyć do Griffin's Roost. Podobno Lord Ashford potrzebował jego pomocy. Było to trochę dziwne, większość ludzi Conningtona padła martwa lub uciekła. Garnizon zamku pewnie był niewielki, ale rozkaz to rozkaz. Armia ruszyła w kierunku twierdzy Conningtona...