Jesień, 5 luty 282 roku
Nie podróżowali długo, gdyż pogoda im dopisała a do Trzech Sióstr nei było daleko. Już o wschodzie słońca dotarli do portu Słodkiej Siostry i udali się w górę miasta do zamku.
Gdy znaleźli już się pod bramą, strażnicy wpuścili ich bez problemu, gdyż poznali przybyłych szlachciców poza Edrickiem, który nigdy nie był na Trzech Siostrach.
Po krótkim odpoczynku po podróży i zajęciu komnat, Arys udał się do grobu poprzedniego lorda Sunderlanda, żeby go pożegnać. Był dla niego jak ojciec.
Modlił się do bogów, których wyznawano na Trzech Siostrach, żeby jego dusza dostąpiła łaski gdzieś w zaświatach. Po modlitwach udał się do prywatnych komnat syna zmarłego lorda. Przywitał się z nim i złożył kondolencje.
- Lordzie Alaricu Sunderlandzie. Wiedz, że nie przybyłem tu na długo. Będę tu zaledwie tydzień, później wracam do Riverrun na ślub mojej córki Ceglyny. Po ślubie udam się do Alysanne, mojej starszej córki, która jest żoną lorda Ironrath, niewielkiego grodu pośród żelaznych drzew. Później zapewne wrócę na Siostry i spędzę tu resztę życia.
- Jestem rady słyszeć, że masz plany na zbliżające się tygodnie, jednak podróż na Północ nie jest najlepszym pomysłem, nie teraz. - odrzekł młodszy o kilka lat Alaric
- Dlaczego?
- Otóż, dotarły do mnie wieści, że rozpoczęła się tam wojna. Niedźwiedzia Wyspa pragnie niepodległości. Do wojny prawdopodobnie przyłączą się Greyjoy'owie.
- To zaledwie bunt wasala z pewnej wyspy. Ironrath jest na lądzie.
- Mimo wszystko. Radzę ci nie wybierać się tam dopóki bunt nie zostanie zgładzony.