Jesień, 6 luty, 282AL
Ważniejsze postacie obecne na ślubie Torrherna Baratheona i Alys Tyrell
DorneElijah Martell
Daynal Martell
Blackmont
Dayne
Gargalen
Manwoody
Toland
Vaith
Yornwood
ReachDustin Tyrell
Aldith Tyrell
Willas Hightower
Redwyne
Tarly
Oakheart
Florent
Fossoway
Ashford
Crane
Rowan
Blackbar
Reszta lordów Reach jest przeciwna ożenkowi z dawnymi wrogami prym wiedzie lord Costayne.
Ziemie BurzyTorrhern Baratheon
Sophia Barratheon
Dondarrion
Tarth
Estermont
Selmy
Cafferen
Caron
Swann
Mertyns
Morrigen
Grandison
Connington
Fell
Buckler
Errol
Penrose
KoronaDaemon Blackfyre
Saphira Blackfyre
Celtigar
Hogg
ZachódOrdo Lannister
Sayara Lannister
Banefort
Brax
Kenning
Lefford
Marbrand
Mordechaj Reyne
Serrett
Swyft
Tarbeck
Westerling
DorzeczeLeech Tully
Ethan Blackwood
Whent
DolinaPonadto wielu drobniejszych lodów oraz
56 wędrownych rycerzy.
Minęły już dwie godziny od rozpoczęcia uczty. Wręczano liczne podarki nowożeńcom zajadano się najprzedniejszymi daniami. Wino z Dorne, Arbor i wielu innych zakątków świata lało się strumieniami. Nie zabrakło też piwa, miodu, a nawet mocniejszych trunków preferowanych zazwyczaj przez wyspiarzy. Zabawa trwała w najlepsze. Nadszedł czas na długo oczekiwany moment. Miały się rozpocząć tańce, jednak przed nimi lord Dustin Tyrell zamierzał wygłosić przemówienie. Większość obecnych zgromadziła się na dużym placu, który miał posłużyć za plac do tańców. Słudzy roznosili kielichy z winem. Daemon znany ze swojej niechęci do alkoholu odmówił, podobnie jak jego żona. W nastroju do picia nie był też lord Riverrun. Widocznie gryzła go sprawa zaginięcia siostry i wstydu jakiego się przez nią nabawił. Pić nie chciał również Torrhern jako, że w tym momencie był upojony wspaniałością swej małżonki. Pozostali zgromadzeni nie mieli jednak z piciem żadnego problemu i z radością przyjęli kielichy w wielu przypadkach opróżniając je jeszcze przed toastem. Po małym zamieszaniu organizacyjnym w końcu nastąpiła długa i nudna przemowa Dustina o nowych czasach pokoju i stabilności pod rządami mądrego i łaskawego władcy jakim jest Daemon oraz o zażegnanych konfliktach. Wspomniano o przyszłym połączeniu się sojuszem również Ziem Burzy i Dorne. W końcu jednak zakończył i podniósł kielich. W ślad za ruchem jego dłoni w górę powędrowało wiele naczyń. Dustin, a następnie wielu innych przechyliło swoje naczynia.
Lord Tyrell przełknął płyn, uśmiechnął się i chwilę potem pobladł. Złapał się za gardło i padł na ziemię. Spoglądający na niego Alidth nie sprawiał wrażenia zszokowanego choć wyraz jego twarz była również coraz bardziej blada.
I po chwili również pada na ziemię choć tutaj efekt nie wydaje się być aż tak mocny.
Na sali zapanowało poruszenie. Rozległy się okrzyki. Do leżących podbiegli ludzie, ktoś pobiegł po maestra. Próbowano jakoś ratować Dustina jednak z każdą chwilą życie ulatywało z jego ciała. Na sali panowało poruszenie, wszyscy szukali wzrokiem winowajcy. Kogoś kto zostanie obarczony winą. Niektórzy szeptali o nieobecnym Arlandzie inni o przeciwnych ślubowi lordach.
Gdy uwaga zgromadzonych skupiła się na Dustinie i Aldithcie zdarzyło się jeszcze kilka rzeczy. Torrherm poczuł ból w boku, dotknął go i poczuł lepką krew. Odwrócił się powoli i zobaczył jednego z wędrownych rycerzy stojącego za nim i ściskającego w dłoniach kuchenny nóż. Ten zanurzony był w ciele Lorda Burzy. Krew wydobywająca się z rany plamiła cudowny nowy strój.
Za Lorda Wylda szepnął rycerz do przerażonego Torrherna. Ten znał walkę, znał bój, był już na pograniczu śmierci. Nie spodziewał się jednak rzeczy tak okropnych na własnym ślubie. Opadł na kolana, a napastnik wyciągnął broń. W tym momencie w jego stronę obróciła się Alys. Krzyknęła ponownie, bo w ślad Jej ojca podąża teraz jej mąż.
Alys zobaczyła jak mężczyzna prawdopodobnie będący sługą lub potomkiem rody Wylde z Rain House wyciąga nóż z ciała Jej męża, teraz inicjatywa była po Jej stronie.
Po kolejnym z szoków wydawałoby się, że już nic złego nie może się stać. Wydawałoby się, że dość już okropności jak na jeden ślub. Jednak zamieszanie wykorzystała kolejna grupa. Zebrali się za parą królewską. Podobnie jak wielu innych chcieli dokładniej zobaczyć co się dzieje. Tak mogłoby się wydawać. Jednak w pewnym momencie rzucili się na parę królewską i gwardię, która jej broniła.
Za prawdziwego króla, Odyna! Nie byli w stanie przemycić na teren uczty prawdziwych mieczy, jednak sztylety, ukryte ostrza oraz zwykłe kuchenne narzędzia wystarczył bandzie desperatów na próbę zamordowania "uzurpatorów".
Poszło im nieźle, długo przygotowywali się do tej chwili. Wiedzieli, że największym zagrożeniem poza samym królem jest Martin Rivers. Tak więc w pierwszym momencie przy sztylety przebił jego ciało wykluczając go z walki nim ta się na dobre zaczęła. Kolejne ostrza przebiły też ciało Saphiry, postarano się by ostrze ugodziło w podbrzusze. Nawet jeśli przeżyje nie będzie w stanie urodzić dziecka. Król rzucił się z gołymi rękoma na oprawców, ruszyło też wielu lordów. Jednak zamachowcy stanowili dość liczną grupę. Byli to Lord Celtigar i Hogg, którzy przez lata dochowywali wierności smoczemu rodowi oraz dwunastu pomniejszych rycerzy. Szóstka postanowiła się poświęcić zastępując drogę odsieczy podczas, gdy pozostali dokonywali swojego paskudnego dzieła. W wściekłość wpadły również po ranach zadanych Saphirze małe smoki. Rzuciły się na atakujących jednak nie były jeszcze w stanie nawet porządnie zionąć ogniem. Ich łuski były jeszcze miękkie i szybko zginęły ku rozpaczy Daemona i Saphiry z rąk napastników powodując jedynie drobne oparzenia i zostawiając ślady kłów. Pozostali dwaj bracia z Gwardii Królewskiej szybko poczęli rozprawiać się z atakującymi jednak było już za późno. Daemon po zabiciu trójki stał z kilkoma ranami kłutymi. Blackfyre jego rodowy miecz wypadł mu z ręki. Daemon oparł się o krzesło. Wszyscy atakujący padli. Saphira leżała w powiększającej się kałuży krwi. Martin Rivers próbował się podnieść. Wszyscy byli w panice i nie wiedzieli co mają robić. Wszyscy oczekiwali aż ktoś powie im co mają czynić. Szerzyły się szemrania i oskarżenia. Wielu obwiniało Dornijczyków, inni Lordów Burzy. Wszystkie grupy zbił się nieopodal swoich seniorów w strachu przed dalszymi zamachami. Po schodach pędził zaś zdyszany maester. Do tej pory słyszał tylko o otruciu.