Posiadłość Daenerys Targaryen

Lysandro przyszedł do posiadłości Daenerys od razu po zakończeniu rozmowy z bratem. Wszedł do środka wraz z czterema strażnikami, którzy chronili go przy podróży przez miasto. Musiał iść na piechotę, żeby nikt nie zorientował się, że dygnitarz odwiedza zwykłą mieszczankę co byłoby zbyt podejrzane. Nie mógł też zwracać na siebie zbyt dużej uwagi pospólstwa, więc wziął tylko czterech strażników.
Zapukał w drewniane drzwi i otworzyła mu "niewolnica". Zastał Daenerys w jadalni, która jadła właśnie posiłek przy stole.
- Witaj Daenerys z dynastii Targaryenów.
Dany również się przywitała, jednak zaprzeczyła, że Targaryenowie są nadal dynastią. Obecnie jest to ród na wymarciu.
- Chcę oznajmić ci coś ważnego. Za kilka dni wyruszymy do Braavos, gdy tylko skończę ucztować z przywódcami Wolnych Miast. Ja tam wybieram się w interesach, ty w zupełnie innym celu.

Młoda Targaryenka spożywała akurat smaczny obiad przygotowany przez dwie służki, które niewątpliwie polubiła. W pewnym momencie usłyszała, że ktoś puka w drzwi. Pozwoliła jednej kobiecie otworzyć posiadłość, a sama Daenerys podniosła się z krzesła i uśmiechnęła, gdy Lysandro stanął przed nią. Uprzejmie go przywitała, z uwagą słuchając co ma do powiedzenia.
- Do Braavos? W jakim celu chcesz mnie tam zabrać, książę? Wnoszę do polityki Wolnych Miast tyle co nic - odpowiedziała, uśmiechając się do niego uroczo.

- Nie nazywaj go królem. To uzurpator, zbudował swoje własne królestwo na krwi mojej rodziny. W porządku, popłynę z Tobą. Nie będę pokazywać się w zamku, skoro o to prosisz, książę. Przy okazji gratuluję przyszłego dziecka - uśmiechnęła się, kontynuując - Plotki szybko się roznoszą.