Trochę trwało zanim dotarli do targu nieopodal Szachownicowego Portu. Andean rozglądał się za zbroją i mieczem zaś Stannis zmierzał do części targu gdzie wschodni kupcy sprzedawali rzadkie tkaniny i przyprawy.. W końcu dotarł do miejsca go interesującego. Ramesh podszedł do zarządcy.
- Witaj. Szukam handlarzy z Quarthu, oraz wszystkich innych, którzy mogą mieć czarnych służących.
- Lord Stannis! Witaj panie. -pokłonił się nisko- Nieczęsto cię tu widujemy. Czarni służący? Czyżbyś chciał handlować ludźmi?
- Nie. Zamierzam kilku zatrudnić u siebie.
Doszli do straganów. Nozdrza zatykał przenikliwy zapach różnych ziół, przypraw, a w oczach mieniło się od wielokolorowości tkanin i materiałów. Stannis przechadzał się po terenie w poszukiwaniu ciemniejszych ludzi. Co jakiś czas zamieniał z którymś z nich parę słów. W końcu natrafił na dzieciaka lat nie więcej niż dziewiętnaście.
- Jak się nazywasz i skąd pochodzisz?
- Jestem Kamu. Pochodzę z okolic ruin miasta Zamettar.
- Jak się tu znalazłeś.
-[b]Zostałem pojmany niedaleko Gorosh, przez łowców niewolników sześć lat temu, gdy ojciec wysłał mnie abym ożenił się z córką lokalnego wodza. Od tego czasu służyłem u wielu panów. Teraz nająłem się do pomocy u tego handlarza.
- Nająłeś? - Ramesh popatrzył na Kamu przenikliwym wzrokiem.
- Służę u niego przeszło pół roku.
- Znasz języki plemienne Sothoryos?
- Język uniwersalny plemion i dialekty kilku szczepów.
- Chodź ze mną. Zatrudnię cię jako pomoc domową. A być może wrócisz do domu.
- Co? Jak? Ale Miquo? On mi nie pozwoli.
Stannis odwrócił się od młodzieńca i zwrócił do handlarza.
- Ten młodzieniec skarży się na warunki w których musi pracować i brak godziwej zapłaty. Idzie ze mną.
- Jakim prawem? To mój sługa! - krzyknął mieszkaniec Quarthu
- Sługa? W Braavos sługa może zrezygnować z pracy. Chyba, że jest twoim niewolnikiem. Wtedy zgodnie z prawem mogę zabrać ci wszystkie... sługi, jak ich nazywasz..
- Gościnność Braavos. - prychnął
- Ile wydałeś na jego utrzymanie i wykształcenie?
- Sztukę złota.
W tym momencie wtrącił się Kamu:
- Panie czy mógłbyś uwolnić też mojego przyjaciela? - wskazał na innego młodzieńca.
- Dostaniesz dwie sztuki złota za to ile wydałeś na przyuczenie do zawodu i utrzymanie tych dwóch. - gestem przywołał drugiego sługę. Wyciągnął mieszek z monetami, podał dwie Miquo i odszedł. Weseli czarni ludzie prawie biegli za nim.
- Kamu jeżeli mnie okłamujesz to ciebie i twojego przyjaciela czekają rzeczy gorsze niż śmierć.
- Nie kłamię. Przysięgam.
- Kim jest twój ojciec?
- Wodzem plemienia Ojii Akukonta. To potężne plemie spod ruin wielkiego miasta, przy delcie wielkiej rzeki.
- Nic nie obiecuję, ale jeżeli twój ojciec jeszcze żyje to niedługo możecie się zobaczyć.
Dalej rozmawiając niemalże opuścili targ i znaleźli Andeana.
- Witaj. Szukam handlarzy z Quarthu, oraz wszystkich innych, którzy mogą mieć czarnych służących.
- Lord Stannis! Witaj panie. -pokłonił się nisko- Nieczęsto cię tu widujemy. Czarni służący? Czyżbyś chciał handlować ludźmi?
- Nie. Zamierzam kilku zatrudnić u siebie.
Doszli do straganów. Nozdrza zatykał przenikliwy zapach różnych ziół, przypraw, a w oczach mieniło się od wielokolorowości tkanin i materiałów. Stannis przechadzał się po terenie w poszukiwaniu ciemniejszych ludzi. Co jakiś czas zamieniał z którymś z nich parę słów. W końcu natrafił na dzieciaka lat nie więcej niż dziewiętnaście.
- Jak się nazywasz i skąd pochodzisz?
- Jestem Kamu. Pochodzę z okolic ruin miasta Zamettar.
- Jak się tu znalazłeś.
-[b]Zostałem pojmany niedaleko Gorosh, przez łowców niewolników sześć lat temu, gdy ojciec wysłał mnie abym ożenił się z córką lokalnego wodza. Od tego czasu służyłem u wielu panów. Teraz nająłem się do pomocy u tego handlarza.
- Nająłeś? - Ramesh popatrzył na Kamu przenikliwym wzrokiem.
- Służę u niego przeszło pół roku.
- Znasz języki plemienne Sothoryos?
- Język uniwersalny plemion i dialekty kilku szczepów.
- Chodź ze mną. Zatrudnię cię jako pomoc domową. A być może wrócisz do domu.
- Co? Jak? Ale Miquo? On mi nie pozwoli.
Stannis odwrócił się od młodzieńca i zwrócił do handlarza.
- Ten młodzieniec skarży się na warunki w których musi pracować i brak godziwej zapłaty. Idzie ze mną.
- Jakim prawem? To mój sługa! - krzyknął mieszkaniec Quarthu
- Sługa? W Braavos sługa może zrezygnować z pracy. Chyba, że jest twoim niewolnikiem. Wtedy zgodnie z prawem mogę zabrać ci wszystkie... sługi, jak ich nazywasz..
- Gościnność Braavos. - prychnął
- Ile wydałeś na jego utrzymanie i wykształcenie?
- Sztukę złota.
W tym momencie wtrącił się Kamu:
- Panie czy mógłbyś uwolnić też mojego przyjaciela? - wskazał na innego młodzieńca.
- Dostaniesz dwie sztuki złota za to ile wydałeś na przyuczenie do zawodu i utrzymanie tych dwóch. - gestem przywołał drugiego sługę. Wyciągnął mieszek z monetami, podał dwie Miquo i odszedł. Weseli czarni ludzie prawie biegli za nim.
- Kamu jeżeli mnie okłamujesz to ciebie i twojego przyjaciela czekają rzeczy gorsze niż śmierć.
- Nie kłamię. Przysięgam.
- Kim jest twój ojciec?
- Wodzem plemienia Ojii Akukonta. To potężne plemie spod ruin wielkiego miasta, przy delcie wielkiej rzeki.
- Nic nie obiecuję, ale jeżeli twój ojciec jeszcze żyje to niedługo możecie się zobaczyć.
Dalej rozmawiając niemalże opuścili targ i znaleźli Andeana.
Ostatnio zmieniony przez Stannis dnia Nie Paź 26, 2014 10:51 am, w całości zmieniany 1 raz