Jesień 15 stycznia 282 roku
Cyrenna wpatrywała się w bezkresne morze. Kilka dni temu pierwszy raz ujrzałam morze, a dzisiaj mam statek. Co mnie jeszcze spotka?
- Pani - usłyszała głos Agarra.
- Mówiłam ci, nie zwracaj się tak do mnie, gdy nie ma takiej konieczności.
- Przepraszam, pani. Ale jest taka konieczność.
- Coś się stało?
Agarr nagle pojawił się obok niej, przy kadłubie statku.
- Tak. To co wydarzyło się wczoraj...
- Wiem co się wczoraj wydarzyło. Jeśli uważasz, że byłam pijana to muszę ci z przykrością powiedzieć, że oddałam wszystko co należało do mego rodu temu dygnitarzowi przy całkowitej trzeźwości. Wiem co zrobiłam, postąpiłam tak, gdyż nie widziałam innego wyjścia. I jeszcze zyskałam złoto i statek.
- Nie chodzi mi o to. Wiem dlaczego tak postąpiłaś.
- W takim razie o co?
- Jesteś rozsądną kobietą. Z korzyściami i z godnością oddałaś dziedzictwo Voqadisów. Ten dygnitarz z pewnością lepiej o nie zadba.
- Mam taką nadzieję.
- Ale nie przyszedłem tutaj by prawić ci komplementy. Nie rozumiem dlaczego zostawiłaś Volantis bez znalezienia winnego zamordowania twej rodziny. Triarcha mówił, że podejrzewa kilku Słoni. Trzeba było z nimi chociaż porozmawiać.
- Mój ród został otruty i winę zrzucono na zarazę. Nigdy nie poznałam ojca, ani pozostałych członków mojej rodziny. Nie wzięłam spadku. Nie chciałam zostawać w Volantis. To chyba oczywiste, że to co się z nimi stało już mnie nie obchodzi. To teraz jest problem Vogarra i Malaqua. Ja porzuciłam swój ród i ziemię przodków, żeby podróżować po świecie.
- Ale przyjęłaś nazwisko rodowe.
- Jestem ostatnią z rodu. Chociaż tyle mogłam zrobić. Może moje dzieci będą chciały odnowić ród, ale nie ja.
Po morzu wciąż pływały volantoshijskie statki, ale także te z dalekich krain. Płynęli po przestrzeni morskiej Volantis i nie zapowiadało się na to, żeby szybko ją opuścili. Tymbardziej, że wioślarze pracowali tylko w chłodną noc, a w dzień trzeba było liczyć na łut szczęścia i trochę wiatru.
- A więc płyniemy do Lys, mojej ojczyzny.
- Tak. Chcę zwiedzić wszystkie Wolne Miasta, a także krainy Westeros. Król tych krain wysłał mi list. Nie wiem co w nim jest.
- Może go otworzysz?
- Jeszcze nie teraz. Chcę się rozkoszować widokiem morza.
- Mnie wychowało morze. Ojciec był rybakiem i marynarzem. A ponadto Lys znajduje się na wyspie.
- Czy on żyje?
- Nie wiem. Zaginął gdzieś na morzu Dreszczy i nigdy nie wrócił. Gdy się o tym dowiedziałem, przysiągłem sobie, że nigdy nie odwiedzę tamtego morza. A po śmierci matki, że nigdy więcej nie odwiedzę Lys.
- A teraz tam płyniemy.
- Ja nie. Pani, nie chcę cię powstrzymywać przed podróżowaniem po świecie, ale musisz wiedzieć, że jeśli zamierzasz płynąć w któreś z tych miejsc, to beze mnie. Mogę czekać na twój powrót w którymś z portów, ale nie będę czekał wiecznie. Jeśli na prawdę wybierasz się do Lys, będę zmuszony popłynąć do najbliższego portu.
- Nie chcę nigdzie płynąć bez ciebie. Jesteś moim jedynym przyjacielem. Jedynym jakiego kiedykolwiek miałam. Jesteś dla mnie ważniejszy niż moja matka.
- Nigdy jej nie kochałaś.
- To prawda. Ale nigdzie bez ciebie nie popłynę. Skoro nigdy więcej nie popłyniesz do Lys to popłyniemy w inne miejsce - dotknęła jego policzka i pocałowała go w usta.
Przeszła po pokładzie do kapitana i rozkazała mu zmienić kurs na Słoneczną Włócznię.
- Odwiedzamy Westeros? - zapytał Agarr.
- Tak. Przynieś mi list od Króla. Jest w skrzyni z bielizną i prywatnymi rzeczami.
Po dłuższej chwili, Agarr znów pojawił się obok Cyrenny i podał jej list. Czarnowłosa kobieta złamała pieczęć i rozwinęła papier.
Jesień, 11 stycznia 282 roku.
Do Cyrenny Voqadis, Dzikiej Tygrysicy
Pani, doszły do moich uszu wieści o tym, że chcesz odzyskać swoje dziedzictwo. Muszę przyznać, że zarówno mnie jak i mojego dziadka raduje fakt, że szlachetny ród Voqadisów nie zostanie wymazany z kart historii, a jednocześnie smuci, że zmuszona jesteś szukać dokumentu potwierdzającego twe pochodzenie. Miałem przyjemność poznać twojego ojca i muszę przyznać, że był wspaniałym człowiekiem, dlatego z radością zapraszam cię do Westeros, jeżeli będziesz miała czas złożyć nam wizytę.
Z wyrazami szacunku,
Daemon IV Blackfyre, Król Andalów, Rhoynar i Pierwszych Ludzi, itd.
Wiadomość dotrze 14 stycznia 282 roku.
- Kapitanie! Znów zmieniamy kurs. Płyniemy do Królewskiej Przystani, żeby odwiedzić Króla.