Była to najjaśniejsza komnata w całym zamku; niewielka, ale miejsca było wystarczająco dla dorastającej panny. Z balkonu rozpościerał się widok na jedną z największych rzek w Westeros - Trident. Beth oparła się o cudnie zdobioną balkonową poręcz. Ojciec opowiadał jej kiedyś, że prądy Tridentu omal nie porwały jego brata. Elbereth była stokrotnie wdzięczna paziowi, który ocalił niedoszłego topielca. Uwielbiała stryja i nie wyobrażała sobie, jakby miało wyglądać jej dzieciństwo bez niego. Byłoby pewnie nudne jak...
Nie dane było jej dokończyć myśli, gdyż do komnaty wparowała wysoka i chuda septa. Kobieta rzuciła pospieszne spojrzenie na ogromne łoże i zgromadzoną na nim armię ubrań.
-Co ty sobie wyobrażasz, moja panno? Co to ma znaczyć? Czy zdajesz sobie sprawę, że musisz wkrótce wyruszyć, jeśli chcesz zdążyć na spotkanie z Lordem Baratheonem? Jesteś jak zwykle nieodpowiedzialna. Co by na to powiedziała twoja mat...
-Nie martw się septo, znam swoje obowiązki. Zaraz to poskładam - Beth przerwała kobiecie w pół zdania, czego ta nienawidziła. Jednak z jakiegoś dziwnego powodu septa nie odpowiedziała nic, tylko spojrzała się na Elbereth wzrokiem pełnym gniewu, po czym, kręcąc głową i marudząc coś pod nosem, wyszła z komnaty.
Obowiązki... Panna Tully znała aż za dobrze to słowo. Zawołanie jej rodu brzmiało: Rodzina. Obowiązek. Honor. Ojciec zawsze jej powtarzał, że jej obowiązkiem jest dobrze wyjść za mąż i pomóc w budowaniu potęgi rodziny. A takie uczty są doskonałym miejscem do szukania kandydatów na męża. Elbereth zawsze śmiała się ze słów Lorda Riverrun. Nie wyobrażała sobie siebie w roli przykładnej żony i matki. No cóż, czas pokaże...
Nie dane było jej dokończyć myśli, gdyż do komnaty wparowała wysoka i chuda septa. Kobieta rzuciła pospieszne spojrzenie na ogromne łoże i zgromadzoną na nim armię ubrań.
-Co ty sobie wyobrażasz, moja panno? Co to ma znaczyć? Czy zdajesz sobie sprawę, że musisz wkrótce wyruszyć, jeśli chcesz zdążyć na spotkanie z Lordem Baratheonem? Jesteś jak zwykle nieodpowiedzialna. Co by na to powiedziała twoja mat...
-Nie martw się septo, znam swoje obowiązki. Zaraz to poskładam - Beth przerwała kobiecie w pół zdania, czego ta nienawidziła. Jednak z jakiegoś dziwnego powodu septa nie odpowiedziała nic, tylko spojrzała się na Elbereth wzrokiem pełnym gniewu, po czym, kręcąc głową i marudząc coś pod nosem, wyszła z komnaty.
Obowiązki... Panna Tully znała aż za dobrze to słowo. Zawołanie jej rodu brzmiało: Rodzina. Obowiązek. Honor. Ojciec zawsze jej powtarzał, że jej obowiązkiem jest dobrze wyjść za mąż i pomóc w budowaniu potęgi rodziny. A takie uczty są doskonałym miejscem do szukania kandydatów na męża. Elbereth zawsze śmiała się ze słów Lorda Riverrun. Nie wyobrażała sobie siebie w roli przykładnej żony i matki. No cóż, czas pokaże...