by Elbereth Tully Pią Wrz 26, 2014 10:32 pm
Nie była pewna, czy dobrze usłyszała, jak ją nazwał. Ludzie często zwracali się do niej poprzez skróty, Beth, Bethy, Elb... ale Becia? Nawet jej własny ojciec, który był dla niej jedną z najważniejszych osób na świecie, nigdy nie używał takiej formy. Postanowiła jednak to zignorować, może kiedyś nawet przyzwyczai się do tego. Tymczasem Nik próbował zabawić ich swoimi żartami. Udało mu się nawet rozśmieszyć rybkę, lecz gdy ta miała już coś odpowiedzieć, do sali wkroczył nieznajomy mężczyzna. Można go było jednak łatwo rozpoznać po stroju, jaki miał na sobie. Był to Elijah Martell, Książę Dorne, Słońce, które zdradziło Jelenia... Pomimo tego Beth postanowiła być dla niego uprzejma. Co bystrzejszy obserwator mógł zauważyć, że nawet zarumieniła się, gdy ten skomplementował ją, całując przy okazji w rękę. Zaczęli rozmawiać o zwyczajnych, prostych rzeczach, gdy do sali weszli kolejni goście. Pierwszy wszedł mężczyzna pochodzący najwyraźniej z Essos i dobrze znający Księcia Dorne.
-Widzę, że całkiem dobrze się znacie - zwróciła się do Martella i tajemniczego gościa. - Miło mi cię poznać, panie. Ja nazywam się Elbereth Tully, pochodzę z Dorzecza. Rozumiem, że ty, panie, przybywasz do nas z Essos?
Mężczyzna nawet nie zdążył jej odpowiedzieć, gdy do sali wkroczyła Alys Tyrell. Beth ucieszyła się na jej widok i dziękowała bogom, że ją tu przysłali. Młoda rybka powoli zaczynała odczuwać dyskomfort spowodowany nagromadzeniem tak dużej liczby osób w jednym pomieszczeniu. Panna Tully przywitała się ze swoją znajomą i zrobiła jej miejsce obok siebie. W międzyczasie w sali pojawił się posłaniec, który poinformował ich, że są oczekiwani za godzinę w sali tronowej. Czyżby Czarny Smok był gotowy do oficjalnego przejęcia władzy?